Podobne pytanie zadałam w jednym z wątków, ale po sprawdzeniu listy tematów nie znalazłam podobnego, więc ogólne pytanie to:
co robić, gdy uczeń wręcz protestacyjne odmawia wykonania kary?
Natomiast sytuacja jest następująca:
Chodzi o ucznia, który sprawia ogromne problemy wychowawcze. W grę wchodzą bójki z kolegami, pobicia, arogancki stosunek do nauczycieli. Manifestuje swoją obojętność wobec szkoły i lekcji w lekceważący sposób (mówiąc skrótem).
Po ostatnim jego wybryku (pobicie innego ucznia) jest "pod lupą", obiecywał poprawę. Jednak pech chyba chciał, że na mojej lekcji sytuacja z brakiem dyscypliny u niego powtórzyła się. Uczeń został upomniany przy klasie a ponieważ jego postawa nie wskazywała, że zamierza się poprawić a dodatku pyskował, został zaprowadzony do psychologa szkolnego. Wspólnie z nim ustaliłyśmy, że ponieważ uczeń ten notorycznie łamie zasady współżycia, kultury i zachowania się na lekcji, zastanie ukarany poprzez "wykonanie zadań na rzecz szkoły" (co przewiduje statut) czym w jego przypadku miało być posprzątanie toalety w trakcie przerwy. Uczeń wydawałoby się że zrozumiał, przeprosił i "przyjął" karę. Niestety, mimo, iż dopilnowałam, żeby nie wyszedł z klasy (czyli aby nie uciekł przed karą), zaprowadziłam go do sprzątaczek po potrzebne rzeczy, ten jednak stwierdził, że on tego nie wykona i że jego karą może być pozamiatanie (!). Odpowiedziałam, że to ponieważ zawinił musi ponieść konsekwencje w postaci nałożonej przez nas kary a nie takiej jaką on sobie wymyśli. Po kilku minutach ostentacyjnego buntowania się przeciwko karze, uczeń niestety uciekł i nie byłam w stanie go zatrzymać. Zgłosiłam fakt psychologowi i dyrekcji. Bez odzewu.
Uczeń zatem uniknął kary. Nie wiem jak teraz postąpić i co w takim wypadku zrobić? Nie mogę tego tak zostawić.