malgala pisze:Zapominamy jednak, że jeżeli faktycznie ta sytuacja rodzinna jest zła, to dom nie zapewnia mu koniecznego do normalnego funkcjonowania poczucia bezpieczeństwa. Nic bardziej tego bezpieczeństwa nie zaburza jak brak jasno określonych zasad i konsekwentnego przestrzegania ich. Nauczyciel pozwalając na łamanie zasad obowiązujących w szkole, czy nawet tylko w klasie lub na swojej lekcji przyczynia się do wzrostu tego zagrożenia. Uczeń zagubiony gubi się w tym jeszcze bardziej.
Zgadzam się
Jolly Roger pisze:W 95% wystarczy upomnienie (tak zwykle robi Jolly Roger)
w 4% interwencja osób trzecich (wychowawca, rodzice) (tak rzadko robi Jolly Roger)
w 1% szerszy program naprawczy (tak zrobił Jolly Roger dwukrotnie w ciągu 7 letniej praktyki)
Z twojego opisu wywnioskowałem, że uczeń łapie się w tym 1%. Ty usilnie chcesz żebym podał ci prostą receptę jak dla tych 95%. Nie podam, bo nie wiem.
W końcu jakieś konkrety z Twojej strony, Jolly Roger
Jolly Roger pisze:W 95% wystarczy upomnienie
Jeśli rzeczywiście tak jest (ehm...), to zazdroszczę tak mądrej młodzieży szkolnej.
miwues pisze:Twojej uwagi na to, że nie jestem zwolennikiem jałowego przegadywania się na merytorycznym poziomie przekupek na targu.
miwues pisze:Nie mamy na czym budować głębszej, profesjonalnej dyskusji.
Otóż to...
Dopiero od tego momentu gdy dziecko zaakceptowało przewodnictwo dorosłego wychowawcy, można zastanawiać się nad dalszymi krokami, w tym nad terapią poznawczą, treningiem zastępowania agresji itd.
To właśnie są w tej chwili odpowiednie kroki dla opisywanego ucznia.
malgala pisze:Chyba przyznasz, że katar bywa bardzo dokuczliwy, a poza tym stwarza on potencjalne zagrożenia rozprzestrzenienia się na innych. Dobry lekarz, znający się na rzeczy, nie będzie czekał na wyniki dodatkowych badań, które pozwolą ustalić przyczynę owego "kataru", tylko natychmiast zastosuje środki doraźne. Ich celem jest złagodzenie objawów owego "kataru" oraz ochrona otoczenia przed ewentualną infekcją.
Opisaną w tym wątku sytuację można porównać z atakującym klasę wirusem kataru. Katar, to właśnie ten rozrabiający uczeń. Podobnie jak lekarz nauczyciel musi w tym przypadku działać stosując środki doraźne (zdiagnozowanie przyczyn może poczekać).
Zwrócenie uczniowi uwagi i uświadomienie mu niewłaściwego zachowania to właśnie złagodzenie objawów a nałożenie kary i dopilnowanie jej wykonania jest właśnie ochroną pozostałych uczniów przed infekcją.
Jeżeli całą swoją uwagę skupisz na poszukiwaniu przyczyn nie likwidując natychmiast skutków, dopuścisz do rozprzestrzeniania się choroby a pacjenta (w tym przypadku niesfornego ucznia) narazisz na dodatkowe przedłużające się dolegliwości.
Zgadzam się.
Ostatnio do szkoły przyszła matka tegoż opisywanego ucznia. Po rozmowie z nią i synem można stwierdzić, że jest niewydolna wychowawczo, sama nie jest dla niego wzorem. O ojcu nic nie wiadomo. Widać jednak było, że uczeń respektuje ją i spuszcza wzrok, gdy matka go o coś pyta, chce być kochanym, ale nie doświadcza tego w domu. Myślę, że jest to główna przyczyna jego zachowań w szkole. Uczeń jednak zobowiązał się, że przepisze zaległe zeszyty i będzie uważać na lekcji. Spojrzał wtedy prosząco na matkę, jakby chciał powiedzieć "pomożesz mi?". Jednak matka zdawała się być za bardzo zdenerwowana by to dostrzec, tylko go jeszcze skarciła za brak zeszytów przedmiotowych. Zaproponowałam układ - od poniedziałku uczeń ma przepisywać notatki z lekcji a ja osobiście dopilnuję, by je miał. Dodałam ,że mu pomogę zawsze gdy mnie o to poprosi spokojnym, łagodnym głosem i dotknięciem jego ramienia. I proszę mi uwierzyć - on naprawdę tego chce! Gdy potem przyszedł na lekcjię, rzeczywiście był zmieniony - notował i pierwszy raz zapytał, czy może zebrać sprawdziany (była to lekcja na której je omawialiśmy i poprawialiśmy). Jak zawsze sama zbieram tak tym razem pozwoliłam mu by to zrobił, bo byłam przekonana, że on potrzebuje coś znaczyć, mieć jakaś funkcję w klasie, w życiu.
[ Dodano: 15 Luty 2008, 17:31 ]
miwues pisze:Ja znam wiejskie gimnazja, gdzie wystarczy odpowiednie planowanie i zdecydowana postawa nauczyciela, żeby lekcja wyglądała modelowo. Znam też szkoły pokroju tej, w której pracuje Afroditte (tak się domyślam, czytając o rzucaniu zeszytami, książkami, o buntach, kiedy nauczyciel ścisza głos). Uczyłem i w takich, i w takich.
I w mojej szkole są klasy w których lekcja to czysta przyjemność. Często wychodzę z lekcji uskrzydlona i z ogromną wiarą w uczniów