Dajcie spokój.
Pozwólcie, że wrócę jednak do tematu.
Wydaje mi się, że trzeba wczuć się w sytuację piszącego. Czasem trzeba zrozumieć jego intencje. Skoro pyta, to pewnie potrzebuje, może nie mógł się doszukać, znaleźć gdzieś indziej potrzebnych materiałów, może nie wiedział, gdzie szukać, jak szukać. Ja też czasem stoję przed dylematem, co by tu wpisać w te google.
Sama nie wiem, jak moje hasło potraktuje wyszukiwarka. Poza tym google to chyba nie jest recepta na wszystko. A czasem po prostu nie można znaleźć czegoś. Na przykład konia z rzędem temu, kto znajdzie w necie arkusze egzaminacyjne z etapu praktycznego egzaminu zawodowego z jakiegokolwiek zawodu.
Inna sprawa, gdy niektórym, jak np. w tym wątku:
http://www.45minut.pl/forum/topics49/in ... vt3872.htm zdarza się być tak daleko od tematu, że żadne google już nie pomogą.
Nie wiem, jak cenne są te materiały, o które prosi gość z linku malgali, nie wiem też, na ile przydatne są te materiały, które mógłby sam znaleźć w necie, bo nie znam się na oligo. Jeśli jednak założę, że faktycznie jest dużo przydatnych informacji w necie i można je łatwo zdobyć, oraz wyczuwam, że pytający prosi o gotowca, to w dalszym ciągu nie widzę powodu, by szarpać sobie nerwy. Mogę odpowiedzieć
lub nie na prośbę, przekierować na google, podać literaturę itp. (jak to uczyniła dushka), odpowiednio skomentować lenistwo pytającego, coś tam jeszcze w zależności od aktualnego nastroju itp. Pewnie frajera i tak nie znajdzie.
Dushko, daj spokój, nie zmienisz tak łatwo światu.