edzia pisze:Generalnie nauczycielom stawia się wysokie wymagania co do panowania nad nerwami. Jestem tego świadoma.
I czyni się to najzupełniej słusznie - bo spoczywa na Was
ogromna odpowiedzialność - za wiedzę i charaktery młodzieży - przyszłości naszego narodu.
Dlaczego spokój jest taki ważny? Wyobraź sobie, że do kontroli drogowej zatrzymał Cię funkcjonariusz drogówki, który ma problemy z nerwami...
Jedno Twoje złe słowo, i już dla "zachowania zasad porządku społecznego" wywleka Cię z auta za włosy, powala na ziemie, skuwa kajdankami, przeszukuje auto, bo do aparatu władzy trzeba mieć szacunek...
Nie chcielibyśmy tego.
Po to właśnie chyba są te wszystkie frazesy o prawach człowieka, wzajemnym szacunku, poszanowaniu godności... To nie ma nam utrudniać życia, tylko pomagać w tym, by się na wzajem dobrze rozumieć, rozwiązywać konflikty tak, jak wymagają od nas tego realia XXI wieku...
edzia pisze:Nie oczekuj jednak anielskiej nieskazitelności w sytuacjach nietypowych, stresujących.
Rozumiem Cię. Zdarzają się nerwy, błędy, pomyłki... Dobrze jest umieć się do nich przyznać, umieć przeprosić - wyjść w ten sposób z twarzą.
Z drugiej strony - jeżeli taka sytuacja, jak ta przedstawiona z zeszytem i notatkami... Ona ma prawo być dla nauczyciela stresująca? Przecież to sprawa codzienności, zeszyt nic nikomu nie zawinił, nie powodował zagrożenia eksplozją... Po co takie nerwy?! Po co takie niegodne dojrzałego człowieka zachowanie?! Taka zuchwałość?!
I jeszcze raz: dużo zależy od okoliczności, motywów działania, podejrzeń itp. To trochę tak, jakbyś celowo prowokował kogoś do ataku i jednocześnie oczekiwał uśmiechu.
Nie patrzcie na młodzież - nawet na tą zachowującą się w Waszym mniemaniu co najmniej źle - jak na kogoś, kto celowo rzuca Wam kłody pod nogi, i pełni funkcję przeszkadzajki na Waszej ścieżce kariery...
Młodzi, to młodzi - sami kiedyś młodzi byliście, tylko, że w trochę innych czasach. Typowo ludzkie i właściwe temu wiekowi
problemy z samym sobą i postrzeganiem świata przekładają się na naprawdę niemiłe i zapalne sytuacje prowokowane przez młodych ludzi nawet NIEŚWIADOMIE. Choćby przez Bogu Ducha winny zeszyt, który uczeń postanowił sobie dla wygody położyć na ławce, bo nie miał pojęcia, że komuś będzie przeszkadzał. Agresja fizyczna z Waszej strony, agresja werbalna (niestety, Drodzy Nauczyciele, powszechna u Was), i takie poczucie megalomanii i omnipotencji nie sprawi, że Wy rozwiążecie problem, zlikwidujecie jego przyczynę i wychowacie młodego człowieka na kogoś dobrego dla innych w przyszłości. Wy nie staniecie się częścią rozwiązania, staniecie się częścią problemu. Kolejnym elementem tego złego i wrogiego świata, którego przyczyn tej wrogości dzieci po prostu nie są w stanie pojąć... A chyba nie zależy Wam na tym, by być kolejną cegłą w murze za cenę "świętego spokoju"? Nauczyciel wrogiem ucznia? Ech... Miejcie to na uwadze.
Dobrej nocy i spokojnej pracy.