Postautor: Niemamnicku » 2009-05-01, 16:55
Od razu mówię, że mój stosunek do tej sytuacji to 'nie ma mowy'. No ale spróbujmy spojrzeć na to oczami maturzysty. Otóż twierdzi on, że należy mu się ta zdana matura no i rodzice by tak chcieli. A gdyby nie zdał, byłaby to jego osobista porażka. Nie ważne, jakie metody, ważne, że się uda.
Ok, powiedzmy, że moralność tego maturzysty nie jest tak rozwinięta jak mojej młodszej siostry z piątej klasy... Czy taka słuchawka jest niezauważalna dla przechodzącego obok nauczyciela, chcącego dotrzeć do ucznia, który ma jakiś problem i się zgłasza? Czy twój kolega ma chociaż długie włosy, które miałyby zamaskować to urządzenie? Czy głos podpowiadającego byłby słyszalny tylko dla niego, czy może też dla siedzących obok, którzy co chwila spoglądaliby na 'ściągacza' z pretensją? I dołączę się do pytania, jak on zamierza się porozumiewać? Czy ma jakiś system zagłuszający własny głos przeciw komisji?
A tak nie uwzględniając rzeczy wspomnianych wyżej, miałby przez całe życie świadomość, że jest oszustem. No i inni chyba też by tą świadomość mieli, bo podejrzewam, że wiedzą o tym... Trzeba w życiu brać odpowiedzialność za wagary i spanie na lekcjach, bo nie sądzę, że by martwił się maturą, gdyby tych rzeczy nie zaliczył.