Witam wszystkich użytkowników forum.
Ogólnie przyjęło się, że praca nauczyciela powinna być powołaniem. Ale czy zawsze tak jest? Otóż niekoniecznie, z własnego doświadczenia wiem, że zdarza się to niezmiernie rzadko. Jestem uczniem liceum ogólnokształcącego i przez wszystkie lata mojej nauki tylko jeden nauczyciel był dla mnie autorytetem i wzorcem godnym naśladowania. Resztę postrzegałem jako ludzi, którzy znaleźli się w tym zawodzie z przypadku. Faworyzowanie uczniów, dzielenie ich na lepszych i gorszych, nie oddawanie sprawdzianów, kartkówek, wypracowań w terminie, ciągłe przemęczenie 18h pracy tygodniowo (daje to +/- 4 lekcje dziennie, dla porównania średni czas pracy osób pracujących np. w biurze to 40h tygodniowo), brak indywidualnego podejścia do ucznia to chleb powszedni szkolnictwa. Do tego częsta złośliwość, ciągłe manifestowanie swojej wyższości nad uczniem, brak dobrej woli w trudnych sytuacjach. Oczywiście nie chcę generalizować ale chyba coś musi być "na rzeczy" skoro właśnie taki obraz szkoły zapamiętałem. Uczęszczałem również do prywatnej szkoły językowej. Tam stosunek do ucznia był zupełnie inny. Sympatyczni lektorzy, poziom nauczania wysoki, traktowanie ucznia jako równego sobie człowieka, a nie niewychowanego dzieciaka, który nie ma szans niczego w życiu osiągnąć. Być może, standardy w takich szkołach są takie, ponieważ za naukę się płaci. Jeśli płacę to wymagam, a jeśli mi nie odpowiada, to zmieniam szkołę. Szkoda, że tak to wszystko wygląda. Szkoła nie pozwala na wyrażanie swoich opinii, bo gdy one negują prawidłowość działań nauczyciela, to uczeń automatycznie zostaje wystawiony "na tapetę" i nie ma szans na dobrą ocenę z zachowania lub przedmiotu. Nauczyciele nie umieją rozróżnić, kiedy stawiać ocenę w rubryce "zachowanie", a kiedy na rubryce przedmiotu. Za wdanie się w dyskusję z nauczycielem (nawet grzeczną), uczeń dostaje jedynkę lecz nie z zachowania ale z pracy na lekcji. I gdzie tu logika?
Tym postem nie miałem na celu nikogo obrazić. Są to moje subiektywne odczucia, po 11 latach spędzonych w szkole. Wiele się w tym czasie nauczyłem ale w 70% zawdzięczam to samemu sobie oraz korepetycjom, bez których mniej zdolni uczniowie nie mają większej szansy na wysoką ocenę.
Zapraszam do dyskusji. Jestem ciekaw waszych opinii na ten temat.