Postautor: katty » 2009-07-24, 11:50
Imazur, nie znam sytuacji w szkole Twojej córki, lecz zapewniam Cię, że u mnie lekcje opierają się głównie właśnie na zabawie, z zeszytami pracujemy niewiele a do uzupełnienia notatek po np. tygodniowej nieobecności naprawdę nie potrzeba rodzica znającego język. Za to potrzeba rodzica, który zainteresuje się dzieckiem i będzie miał ochotę sprawdzić, co się działo w szkole pod nieobecność dziecka. Po co w ogóle prowadzi się notatki? Czy nie po to między innymi, żeby można było zajrzeć do nich w przyszłości, gdy czegoś się zapomni? Jeśli tak się do tego podejdzie, to taka notatka musi być stworzona w taki sposób, żeby nie było wątpliwości, co jest w zeszycie napisane.
Świat dziecka jest bardzo skomplikowany i przyczyny braku uwagi na lekcji mogą mieć bardzo różne podłoże, nie zawsze przyczyną jest "nuda na lekcji". Bywa, że myśli dziecka są zaabsorbowane zabawkami, które przyniosło do szkoły i którymi chce się pochwalić kolegom i koleżankom bądź słodyczem, który kupiło na przerwie w szkolnym sklepiku i który kusi, żeby go zjeść. Bywa, że dziecko popadło w jakiś konflikt z rówieśnikami i to jest najważniejsze w danej chwili. Wreszcie bywa, że dziecko ogólnie ma problemy z koncentracją i wymaga bardzo dużo uwagi a nauczyciel nie jest w stanie całej lekcji poświęcić jednemu uczniowi. To tylko ułamek przyczyn, można długo wymieniać a i tak pewnie nie wymieni się wszystkich indywidualnych powodów.
Zgadzam się, że jako nauczyciele odpowiadamy za edukację naszych podopiecznych. Niemniej nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że jest to nasza wyłączna odpowiedzialność. Ja nie przypilnuję za rodzica, żeby dziecko miało uzupełnione notatki po nieobecności w szkole bądź by miało spakowane odpowiednie książki na odpowiedni dzień.
Myślę też, że nie doczytałaś do końca mojego posta. Poświęcam czas uczniom zdolnym, ale słabym też się staram go poświęcić. Niestety ja wchodzę do klasy tylko na 45 minut i jestem jedna. Na szczęście większość maluszków lubi moje lekcje. Z dziećmi, które twierdzą, że nie lubią, chętnie siadam do rozmowy po lekcji i próbujemy wspólnie dojść do tego, dlaczego. W wielu przypadkach udaje się przyczynę ustalić i dziecko zachęcić, co mi przysparza ogromną radość. Zaś gdy rodzic przychodzi do mnie i mówi, że nie zna angielskiego, pokazuję mu, że może dziecku pomóc nawet nie znając ani słowa w języku obcym. Korepetycje zaś szczerze rodzicom pytającym o nie odradzam.
Nie od razu Rzym wybudowano, jestem młodą nauczycielką i niewątpliwie zdarzają mi się błędy bądź sytuacje, w których chętnie wysłucham rad bardziej doświadczonych ode mnie. Niemniej staram się jak mogę i uważam, że niesprawiedliwym jest wrzucanie wszystkich nauczycieli do jednego worka. Naprawdę nie każdy nauczyciel angielskiego zarzuca dzieciaki całą masą "trudnych słów" i poświęca całą lekcję na żmudne i nudne notowanie w zeszycie.