Pracuje rok w zespole szkol ponadgimnazjalnych. Uczniow jest bardzo duzo i ciagle dochodzi. Ale nasz dyrektor w tym roku przyjal prawie 20 nauczycieli (!), a wczesniej zmienil regulamin szkoly w ktorym zapisal ze pracujacym przez okres krotszy niz rok nie przysluguja zadne dodatki, bony swiateczne, wczasy, doplaty do studiow i inne. Teraz jest czerewiec a on nie odpowiada nam (jestem wsrod tych 20 osob) na to, czy nas zatrudni na przyszly rok - jak wiadomo juz by to myusialo byc na czas nieokreslony no i juz wszystkie dodatki by nam przyslugiwaly. Wiemy tez, ze szuka nauczycieli bo dal znowu mase ogloszen w UP. Czyli taki jest jego sposob na zaoszczedzenie. Nie dosc ze stazysci, wiec najnizsze pensje, to jeszcze nie pobieraja dodatkow.
Ja mialem w tym roku klasy, ktore trzeci raz z rzedu mialy nowego nauczyciela z angielskiego i jesli ja nie bede ich uczyl w przyszlym roku to beda miec czwartego (to technikum)
Czy ten czlowiek tak moze? Wiem, ze jesli nie ma godzin, to dyrektorzy nie daja nastepnej umowy, ale co jesli SĄ godziny? Czy moze je po prostu dawac w kolko komus nowemu mimo pozytywnego zaliczania stazy, co potwierdza prawidlowe wykonywanie obowiazkow?