Często zdarza się, że na zajęcia zgłasza się ewidentnie chory uczeń. Z gorączką, kaszlący, kichający lub ogólnie bardzo osłabiony. Nie jest w stanie skupić się na lekcji, omdlewa wręcz na ławkę, smarka, prycha itp.
Tłumaczenie jest też typowe - mam ważny sprawdzian i nie chcę kłopotów z oceną, muszę zdobyć lepsze oceny bo idzie wywiadówka, mam być dziś pytany(a) z czegoś tam itp.
Taka "bomba biologiczna" zagraża innym uczniom, nauczycielom i pozostałym osobom w szkole.
Jak reagujecie na takie sytuacje?
Mam czasem wrażenie, że warto by statuty szkolne uzupełnić o zapis:
"1. Rodzice mają obowiązek zadbać, aby uczeń przychodzący do szkoły był zdrowy, czysty, odpowiednio ubrany i przygotowany do zajęć.
2. W trosce o bezpieczeństwo sanitarne placówki i jej pracowników i uczniów, a także w związku z koniecznością zapewnienia elementarnych zasad higieny Dyrektor Szkoły ma prawo wezwać rodziców ucznia do odebrania dziecka ze szkoły, jeśli stan jego zdrowia lub poziom higieny osobistej może stanowić zagrożenie dla zdrowia innych uczniów.
3. W przypadku braku reakcji ze strony rodziców lub w razie nagłego pogorszenia stanu zdrowia ucznia Dyrektor Szkoły wzywa służby medyczne.
4. Nauczyciele prowadzący zajęcia mają prawo nie przyjąć chorego ucznia na zajęcia. O zaistniałej sytuacji nauczyciel informuje Dyrektora Szkoły.
5. Do czasu zgłoszenia się rodziców lub lekarza uczeń pozostaje pod opieką szkolnej pielęgniarki."