Już po lekcjach. Wszyscy nauczyciele i pracownicy przenieśli się do przytulnej resteuracyjki, gdzie z głośników sączą się cicho kolędy i świąteczne "jingle bells". Stół ugina się pod ciężarem "wigilijnych" potraw, z waz dymi się barszcz z uszkami. I...nadchodzi ta chwila, na talerzu przynieśli już go, już rozdają- OPŁATEK! Za moment tłumek ludzi zakołysze się wokół stołu, tłuszczyk z palców zostawi ślady linii papilarnych na białym przaśnym chlebku. Oto stają naprzeciw siebie, ustawieni parami- i składają sobie naj-, naj- najserdeczniejsze życzenia czegoś tam, ble, ble ble. I ta pani, co obsmarowała tamtą panią, że głupia i zarozumiała( życzy jej zdrowia i sukcesów...), kolejka do nielubianej szefowej, na którą na co dzień wszyscy narzekają- cmok, cmok, wszystkiego dobrego...I jeszcze tamta, na którą wszyscy się złoszczą, bo spóźnia się na dyżury i olewa to i tamto, buźka, uśmiech- zdrowia!
A potem wszyscy w tej miłej, świątecznej atmosferze siadają do stołów, aby zjeść darmowy w końcu obiad...Jedna, wielka rodzina!
Czy lubicie dzielenie się opłatkiem podczas "pracowniczych wigilii"?