Jak już mówiłem, będę tu opisywał swoje doświadczenia z nauką węgierskiego. Ponieważ dzisiaj urządziłem sobie dzień biblioteczny, to postanowiłem przy okazji wystarać się o odpowiednią książkę. Gdy pozamawiałem wszystko co chciałem, zaś wszystkie interesujące mnie książki z czytelni przejrzałem i zrobiłem notatki, udałem się na poszukiwania. Z racji, iż byłem w Lectorium, zacząłem poszukiwania właśnie tamże. Niestety, ale w obszernym dziale filologia, znalazłem raptem cztery słowniki węgierskie na krzyż, w zapomnianym kącie sali. Poprosiłem panią o pomoc, co niestety nie dało rezultatów. Udaliśmy się do katalogu podręcznego. Pani bibliotekarka, zasugerowała sprawdzić w filologii bałtyjskiej, bądź słowiańskiej. Działu filologia ugrofińska - niestety w lectorium nie ma. Po przejrzeniu katalogów dla filologii bałtyjskiej i słowiańskiej, nieco zdziwiona pani zaczęła wertować katalog orientalny, romański, skandynawski, angielski, niemiecki, klasyczny i stwierdziła, że nic nie ma.
Trudno, znalazłem książkę w katalogu ogólnym i zamówiłem. Odebrałem po jakiejś godzince, w trakcie której poszedłem spożyć obiad w kafeterii. Podręcznik autorsta Zsuzsa Pontifex (nie wiem, czy to mężczyzna, czy kobieta ) jest napisany prostym językiem, dość przystępny i okraszony uwagami dotyczącymi kultury i historii Węgier.
Obecnie jestem we wprowadzeniu i uczę się wymowy. Z ciekawszych słówek, przytoczę:
Aby zjeść, udajemy się do étterem, a nie żadnego restaurante, ristorante czy coś podobnego
Jeżeli wątroba nam nie domaga, a nadużyjemy tokaju, to udamy się po odpowiedni medykament do gyógyszertár
Po obiedzie można mieć ochotę zapalić. Papierosy kupujemy w dohánybolt
Jeżeli podczas jedzenia ubrudzimy sobie ubranie, wyczyścimy je w tisztító.
Czasem człowiek ma ochotę zażyć nieco sztuki. Teatr to színház, a kino - mozi
Krótko mówiąc, bez znajomości węgierskiego, nie ma co się na Węgry wybierać. Nawet słowa uznawane za uniwersalne dla większości języków są odmienne