Szanowni Państwo !
Od 2 lat jestem dyrektorem niewielkiej szkoły na podkarpaciu, która podobnie jak mój dom dotkliwie ucierpiała w czasie tegorocznych powodzi. Trudno mi o tym pisać, ale sytuacja w jakiej się obecnie znajduję nie pozostawia mi wyboru.Zwracam się z prośbą o pomoc mojej rodzinie, bo warunki w jakich przyszło nam żyć są bardzo trudne. Ostatnie 2 miesiące były najtrudniejszym okresem mojego życia osobistego i zawodowego. Chociaz od początku mojej kadencji było zawsze "pod wiatr" i doświadczyłam wiele zła od otaczających mnie ludzi , to nic w porównaniu z obecną sytuacją. Od poczatku powodzi skupiałam się wyłącznie na sprawach szkoły, słysząc wielokrotnie od moich synów "mamo ty masz nie tylko szkołę , ale także zalany dom". Przeszłam prawdziwą szkołę przetrwania i nieocenioną lekcję poznawania ludzkich charakterów i postaw pracowników.Pływałam motorówkami ze strażakami i policją wodną chcąc sfilmować i sfotografować szkołę w czasie największej wody, a zaraz po jej opadnięciu najpierw amfibią , a potem ciężarówką przedostawałam się z wojskiem aby rozpocząć porządkowanie szkoły z niewyobrażalnej ilości błota . Byłam sama , bo wielu pracowników odeszło na zwolnienia lekarskie. A potem przyszła druga woda i trzeba bylo zaczynać od początku. Prawie nie widywałam swojego domu i rodziny. A wracając do domu nie miałam nawret miejsca do spania.Pozostał mi tylko skrawek miejsca na strychu, gdzie bez prądu i ciepłej wody przetrwałam kilka tygodni w tęsknocie za 7 letnim synkiem, który przebywał u krewnych.Cały czas zabiegałam i zabiegam o pomoc dla szkoły. Wiele osób dobrego serca w tym dyrektorzy szkół pośpieszyło z pomocą. Dziękuję wszystkim !
Nieraz brakuje sił i nadziei , ale tak już mam, że czuję się odpowiedzialna za szkołę, którą zarządzam.
Ale nadszedł taki moment, że czas zatrzymać się w tym pędzie i pomyśleć o swojej rodzinie. Mój parterowy dom wymaga generalnego remontu.Straciliśmy cały dorobek życia, dlatego będę wdzięczna za każdą pomoc i odruch serca. Kończąc chcę powiedzieć wszystkim czytającym ten list, że prosić o pomoc jest o wiele trudniej niż ją dawać.
Ania jest w bardzo trudnej sytuacji. Doskonale ją rozumiem, bo sama też kiedyś wszystko w pożarze straciłam. Wielu obcych ludzi wyciągnęło wtedy do mnie pomocną dłoń.
Dziś ja, w miarę swoich możliwości staram się pomagać innym.
Oto numer Ani konta 04 124 02786 1111 0000 3685 4411 Bank PEKAO SA