Cytryn pisze:Po prostu to, co piszesz, nie przystaje do rzeczywistości.
Ale dobrze, że masz świadomość tego, że:Poza tym nie mam złudzeń, że od każdego ucznia jestem władny wyegzekwować wszystko w każdej chwili.
Wracając do toalety- to by się udało, gdyby:
a) przerwa nie trwała jedynie 10 minut
Też mam wrażenie, że miwu pracuje w jakiejś nierzeczywistej papierowej szkole albo nie ma pojęcia jak mocno moga być zdemoralizowani uczniowie. Chociaż to przyznanie, do chwilowej bezradności jest już normalne, nie papierowe.
Karanie pracą jest chore. A jeszcze powiedzenie takiemu, że musi odpracować na rzecz szkoły to już płachta na byka. Nic więcej na ten temat.
Jeżeli zdarzy nam się *** moralny (bo intelektualnie może wcale *** nie być) nie spieramy się z takim bo to nie ma sensu. Wyznaczamy granice, których przekroczenie nie wiadomo czym skutkuje, to jest zapowiadamy takiemu, ze jak je przekroczy to nie wiemy co zrobimy, czy zadzwonimy po policję czy ktoś da mu po mordzie. Nie upieramy się aby był we weszystkim słodki jak baranek bo i tak nie będzie ale kroczek po kroczku wymagamy drobnostek. Po lekcjach nie zostawiamy bo szkoda naszego czasu dla *** moralnego, wszak my musimy go pilnować a on nic nie robiąc może się z nas nabijać.
Czasami możemy takiema *** dać zadanie do wykonania głośno wątpiąc, że je wykona no ale... To zależy od ***, czasami sprawdzają się jako porządkowi w szatni, na stołówce, przy jakims wyjściu., podczas apelu. Nie ma co obwijac w bawełnę, można mu powiedziec, że chcemy zobaczyć czy na ochroniarza się nada. Np. byśmy sie obrazili ale *** moralny nie obrazi się i ten zawód będzie wykonywał z duzym prawdopodobieństwem.
Ktoś tu powie a czym się różni praca na rzec szkoły od takiego zadania. Zadanie powinien wykonywać na rzecz innych w tym kolegów. Jako "ochroniarz" on będzie próbował się sprawdzić najpierw dla siebie. Skrótowo- niech wiąże maluchom sznurówki a nie robi gazetki dla szkoły
*** moralni lubią siedzieć w ubikacjach, wcale ich stamtąd nie wyganiam. Czasami jak wejdę do ubikacji proponuje im wyjąć kanapki, porozglądać się do końca przerwy czy wszystko w porządku, ba nawet mogą zrobić listę obecnych, że na tej przerwie w ubikacji było wszystko ok. I raczej ich tam przytrzymuję niż wypędzam. Oczywiście nie ja robię litę lecz oni, ta lista w założeniu ma chronić ich tyłki gdyby coś zostało urwane więc po takim tłumaczeniu liste robią dośc chętnie. Ae po kilku listach wiedzą, do kogo w pierwszej kolejności się udać jeśli coś zepsute. I na jakiś czas spokój.
Coś mi się zdaje, że w szkole Cytryn(a)y nie wolno dzieciakom chodzić do ubikacji podcas lekcji. A takie chodzenie podczas lekcji poprawia czasami bezpieczeństwo ponieważ zdarza się, że bandy wymuszają na przerwach na tych samych upatrzonych ofiarach. Jeśli taka ofiara idzie załatwić się bez problemu na lekcji wtedy banda nie może używać ubikacji jako swoistej meliny gdzie bije się kota. Nie dajmy się zwariować, nie jesteśmy ochroniarzami wszystkiego i nie powiniśmy stać pod każdymi drzwiami, to bydło trzeba wychować do normalności a nie do zachowywania się poprawnie tylko pod kontrolą kamer, policji i wojska.
Głupio wyszło z cenzurą, zamiast gwiazdek powinno być słowo deebbiill
Wcześniej jest coś o zbieraniu papierka. Są różne tricki. Ale nie jest rozsądne aby poniżać samca alfę aby podniósł papierek w obecnośći jego "podnóżków". Można zrobić coś takiego, podchodzimy do samca alfa i mówimy mu, że tu w jego rejonie brudno i dlaczego on sobie na to pozwala. Dajemy mu odczuć, że nie obchodzi nas jego rejon, że nie będziemy go prosić! Odchodzimy patrząc z niesmakiem na brud i po jakimś czasie wracamy. Jest duże prawdopodobieństwo, że będzie czysto. Nieważne kto podniósł papierek, chwalimy przywódcę stada, no i w drugiej kolejności tego kto podniosł jeśli wiemy kto to. Nas nie powinno obchodzić kto podnosi. Uczniowie mają swoją hierarchię i nie warto z nią walczyć na siłę ale warto jej użyć do własnych celów.
Straszenie dyrektorem.
Nie warto, działa tylko chwilowo, po pierwszym obyciu z dyrektorem delikwent, wie, że nie taki diabeł straszny i pozwala sobie na więcej niż dotąd. Dyrektor powinien być takim mitycznym smokiem, którego się boją ale którego na oczy nie widzieli. Ponadto wielu dyrektorów albo staje po stronie ucznia albo niewiele pomoże. Nie ma nic gorszego w szkole jak dyrektor mieszający się do wszystkich błachych zdarzeń i przewinień uczniowskich. Ileż problemów byłoby mniej gdyby niepotrzebnie nie rozdmuchali drobnej sprzeczki między uczniami.
Jak mamy dziwnie zachowującego się gościa warto poprosić o pomoc kilku nauczycieli. Co powinni zrobić? Nic, tylko przyjśc, wysłuchać historii o wskazanym delikwencie, podumać, można coś tam głośno się zastanawiać czy już do takiego wzywać policję czy jeszcze nie. Poniewaz się zachował jak nie nalezy i jest w centrum zainteresowania bandy powinien się poczuć jak czubek, którego los jest niepewny bo a nuż wezwą policję? Jako taki przypadek do opisania, jako przypadek na radę pedagogiczną. Nie ma nic gorszego dla szefa bandy niż niepewna sytuacja, niepewność zmusza go do pytania podnózkow co o tym sądzą ergo tym sposobem szefowie bandy osłabiają swoja pozycję. Następnym razem dobrze się zastanowią czy w danym momencie warto się stawiać bo powtorzy się moment kiedy ich pozycja zostanie osłabiona. I o to chodzi, chodzi o refleksję.