Cytryn pisze:Zasięgnęłam języka o tym, jak to było kiedyś. Nauczycielki, z którymi rozmawiałam twierdziły, że:
rady były góra trzy razy w roku i trwały krócej niż dzisiaj( jedna rada w miesiącu po parę godzin
Różnie mówią znane mi nauczycielki - w zależności od tego, gdzie pracowały - ale jednak większość twierdzi, ze nasiadówy miały koszmarne i słuchały bzdur o czynach społecznych, aktywizacji siebie i uczniów, kształtowania uczuć patriotycznych do systemu i władz itd itp; przy tym nasze szkolenia wcale nie są głupie, oczywiście o ile dyrektor zamówi szkolenie sensowne i interesujące radę
- nie musiały realizować "ścieżki awansu"- mianowanie było z urzędu po trzech latach, lekcję obserwował metody, człowiek, który się na tym znał, a nie pani dyrektor- koleżanka po fachu
I znam sporą grupę paniuś mianowanych z urzędu które całe życie kawkę piją dzieciom każą czytać kolejną stronę z książki, nie potrafią zapanować nad klasą, nad lekcją i nadają się do zawodu jak krowa do baletu, ale są nietykalne przecież, bo mianowane
Nie wiem, w czym problem w awansie - i tak robię to co bym robiła, tylko napisałam plan a potem napiszę sprawozdanie, kurde no da się to przez trzy lata zrobić, naprawdę
- nie trzeba było:
a) pisać sprawozdań z wywiadówek
-analiz ankiet badających to tamto owamto
- raportów ze szkoleń, apeli, wyjazdów, konkursów
- pisania rozległych sprawozdań z pracy własnej(plus samoocena)
- ewaluacji
Wiesz co, pracuję od kilkunastu lat i nie robię tych wszystkich rzeczy, o których piszesz... robię sprawozdanie z pracy własnej na koniec semestru i roku - formularz wypełniam co to ma dwie kartki i wstawiam tylko w odpowiednie miejsca informacje, zajmuje mi to 10 minut
monitorowaniem podstawy i ewaluacja zajmuje się dyrekcja na podstawie dostarczonych danych - które to dane przygotowuję kwadrans
- a szykuje się jeszcze praca zespołu "psychologicznego" i "projekt w gimnazjum"-= tona papierzysk, bo do tego głównie sprowadzają się pomysły MEN
Nie wiem czemu tona papierzysk, dla mnie własnie zmniejszy się ich ilość, IPET znacznie spójniejszy i mniejszy będzie niż dotychczas pisane programy indywidualne (jestem po szkoleniu, przymierzałam się do pewnych rzeczy i zmiany raczej otwierają nam możliwości, a nie dodają roboty, poza tym systematyzują pewne rzeczy i dają dotąd niedostępne narzędzia - choćby już nie musimy czekać aż rodzic pójdzie do PPP i przyniesie z niej papierki)
Nauczyciele, którzy nie tonęli w papierach, dokumentach i sprawozdaniach, nie łazili na godzinne narady i durne szkolenia, nie straszono ich ciągłymi zmianami ( zmiany podręczników, planów, oceniania, nowe "projekty-srekty"):
mieli czas, aby normalnie zajmować się swoją robotą.
A to zależy którzy... tyle samo było wtedy kiepskich wyrobników i zapaleńców, co i teraz, zależało tylko, na kogo się trafi; a najważniejsze było, jest i będzie, jaki jest dyrektor i jak zarządza kadrą - jaki pan, taki kram
WOLAŁABYM pracować w soboty i mieć w etacie te 26 czy ileś godzin, i NIE ROBIĆ tych durnych papierzysk, nie bać się, że za miesiąc wprowadzą kolejną REFORMĘ, zabiorą kolejne dni wolne, skrócą wakacje, dołożą godzin w pensum itd.. Nie chcę już ŻADNYCH POMYSŁÓW MEN. Mam dość SYSTYEMU. Tak, jestem tym zmęczona, wypalona, chora na myśl o kolejnej analizie, sprawozdanku, szkolonku.
Pisz za siebie! Absolutnie nie chcę pracować w sobotę, nie boję się kolejnych pomysłów, podchodzę do papierów zdroworozsądkowo, do pracy z zamiłowaniem, system nie zajmuje mnie na co dzień, tylko moi uczniowie, którzy mają system gdzieś, a za analizy i sprawozdanka podziękuj swojej dyrekcji, a nie systemowi.
Sorry, że burzę Wasz optymizm moim pesymizmem, ale ja widzę to inaczej- ZMIERZA KU JESZCZE GORSZEMU, coś wprawiło w ruch tę maszynę i najwyraźniej nikt nie ma zamiaru tego zatrzymać. Ja to po prostu WIDZĘ. Będzie gorzej i gorzej. Z zachowaniami uczniów, z nauczaniem, ze wszystkim.
Nie burzysz mojego optymizmu, budzisz we mnie za to zupełnie inne emocje... ZA NIC NIE CHCIAŁABYM ŻEBY MOJE DZIECI SPOTKAŁY NA SWOJEJ SZKOLNEJ DRODZE CIEBIE! Niezależnie od sukcesów i osiągnięć, o których piszesz, że je masz - bo z takim nastawieniem w moim odczuciu jesteś dla dzieci toksyczna. Nieważne zwycięstwa, lokaty - ważne jest nastawienie do życia, do ludzi, do pracy.
"Nigdy nie rezygnuj z tego, co naprawdę chcesz robić.
Człowiek z wielkimi ambicjami i marzeniami jest silniejszy od tego,
który jest tylko realistą."