Od września 2010 uczę muzyki w gimnazjum. Pomimo kilku problemów związanych ze specyfiką przedmiotu i szkoły lekcje odbywały się sprawnie, a ja na koniec I semestru otrzymałam nawet wyróżnienie od dyrektora za popularyzację muzyki w szkole.
Jednak w ostatnim tygodniu w wyniku zaistniałych okoliczności mój autoryret nauczyciela legł w gruzach! Zaczęło się od sprawy typowo prywatnej. We wtorek w domu ostro skłóciłam się z moją matką o auto, a ona tak się zdenerwowała, że dostałam kilka klapsów. Mało tego, moja matka na drugi dzień opowiedziała o tym w swojej pracy, gdzie jedna
z osób okazała się matką mojej uczennicy... I tak ta informacja dotarła do moich uczniów...
W czwartek wchodząc z klasą na lekcje usłyszałam już dyskusje na ten temat..., a w piątek uczeń innej klasy powiedział mi na lekcji, że mam nie podnosić głosu, bo za to można dostać po tyłku... Oczywiście wpisałam mu uwagę, ale mam wrażenie, że uczniowie śmieją sie ze mnie. Jest to dla mnie bardzo nieprzyjemna sytuacja, zastanawiam się jak sobie z nią poradzić. Chyba mój autorytet jako nauczyciela legł w gruzach. Być może jedynym wyjściem jest zwolnić się z tej szkoły...