Witam!
Moja 8 letnia córka uczęszcza do poradni psychologiczno-pedagogicznej z powodu problemów z pisaniem i podejrzenia dyskleksji. W poradni poprosili mnie o dostarczenie starych zeszytów córki i sprawdzianów. Niestety sprawdzianów nie dostaję, gdyż na wywiadówce dostaję je jako rodzic na 5 minut do wglądu i muszę zwrócić nauczycielowi.
Poprosiłam nauczycielkę, czy mogę dostać te sprawdziany, bo muszę je przestawić w poradni. Z wielką łaską i niechęcią nauczycielka wydała mi je zaznaczając, że mam je koniecznie oddać. Ewentualnie mogę sobie zrobić ksero. W poradni Pani pedagog zapytała mnie czy może sobie te sprawdziany zostawić do wglądu, gdyż będą jej pomocne przy pisaniu opinii do szkoły, a potem mi zwróci - więc się zgodziłam.
Niestety na opinię się czeka do miesiąca. Minęły 2 tygodnie, a nauczycielka w szkole ostro domaga się ich natychmiastowego zwrotu, chociaż wie, że są w poradni psychologiczno-pedagogicznej co jej tłumaczyłam i dostanę je z powrotem przy odbiorze opinii.
Żadne tłumaczenia nie pomagają, dziecko jest codziennie w szkole upominane, że ma oddać sprawdziany, ja dostałam już 3 ponaglenie na piśmie - jakby nie trafiały do niej żadne argumenty.
Chciałabym się dowiedzieć o co tak właściwie chodzi? O co jest ta cała afera? Po co nauczycielowi stare sprawdziany ucznia? I po co ten pośpiech? Bo ma być zwrot na już, bo 2 tygodnie to za długo dla niej.
Czy istnieje jakiś przepis, który zobowiązuje nauczyciela do gromadzenia wszystkich starych sprawdzianów ucznia? I jak się taki obowiązek ma do obowiązku współpracy nauczyciela z poradnią psychologiczno-pedagogiczną?
Teoretycznie mogłabym zrobić ich ksero, ale wiadomo, że czarnobiałe-ksero jest mniej czytelne niż oryginalny sprawdzian, w którym nauczyciel dokonuje poprawek, skreśleń itp kolorem czerwonym. Tymbardziej, że niektóry zadania na sprawdzianie wymagają określonego koloru kredek, co przy kserokopii w ogóle będzie nieczytelne.
Dlaczego ona jest taka uparta, że oryginal musi być u niej i kropka? Macie jakiś pomysł?