Ingeborga 
- problem wg mnie polega na tym, że w gimnazjum jest na coś innego czas, są inne cele wychowawcze, gimnazjalista powinien myśleć jeszcze o takich sprawach, które interesują 13, 14, 15 latka.

Człowiek w gimnazjum, a na pewno w pierwszych klasach, nie jest jeszcze na tyle dojrzały, żeby zrozumieć wiele rzeczy. Ta dojrzałość (różnie) przychodzi właśnie na przełomie gimnazjum/ponad-gimnazjum. Oczywiście powinna, z pomocą wychowawczą rodziców i nauczycieli, ale to oczywista-oczywistość... w teorii, niestety.
Najkrócej mówiąc... gimnazjalista myśli i powinien myśleć o czymś innym. Ale kto powinien stworzyć takie warunki? No kto? Rodzic, nauczyciele, środowisko, kościół, itp. A to, że stworzyło warunki do tego, żeby myśleli o seksie i niestety w konsekwencji o dziecku, to indywidualne sytuacje, ale seks to już trochę poważniejsza, szersza sprawa. Nie tylko w tym przypadku jestem właśnie zwolennikiem stanowczo i ewidentnie aby po okresie licealnym młodzież przechodziła pewne szkolenia, kursy, warsztaty, czy nauki w ramach do życia w rodzinie. Może być to nawet w ramach nauk przedmałżeńskich, nie takch, które są prowadzone przez niepraktycznych ludzi. Miłość jest ważna, ale jeśli będzie powiela praktycznymi metodami, zastosawaniami, myślami.
Wyobraźcie sobie takie nauki, przychodzisz z partnerem, jest takich jak my trochę więcej, załóżmy 20 osobowa grupa. Ksiądz wprowadza w tajniki miłości w rodzinie, że tak powiem, potem przychodzi specjalista czyli jakiś pedagog opiekuńczo-wychowawczy, ale zarazem doświadczony rodzic. Razem z współpracą księdza potrafi umiejętnie nawiązywac do jego lekcji o miłości, a potem umiejętnie stworzyć warunki na wyobrażenie sobie tego w praktyce przez opowieści, przez zadania grupowe, przez różnorodne formy działań w grupie i różnorodne formy nauczania. Coś pieknego.
