Sprawa skończyła się na tym, że uczennica dostała naganę od dyrekcji, oprócz tego przy całej klasie uczennica mnie przeprosiła i na moje polecenie dostała prace społeczne.
Oprócz tego zastrzegłem sobie, że jeżeli taka sytuacja jeszcze raz się powtórzy sprawa bezwarunkowo trafia na policję (a to już inna sprawa, że nic uczennicy nie zrobią i jeszcze bardziej będę miał przechlapane)

Ciężko w ogóle rozmawiać z rodzicami, pomimo tego, że telefonicznie potwierdzili swoją obecność to nie pojawili się. Dopiero po wezwaniu pisemnym ojciec uraczył nas swoją obecnością. Rodzic stwierdził "Niech pani mnie nie wzywa, bo mi się tu nie chce przychodzić."
No i co z tego dziecka wyrośnie przy takim podejściu? Szkoda gadać...