Witam. Czytałem tutaj Wasze problemy i mój problem przerasta wszystkie jakie tu widziałem. Już opisuję sprawę.
Od września tego roku szkolnego "zawitał" w progi naszej szkoły uczeń - nazwijmy go przykładowo Romek. Romek to uczeń, który ma stwierdzony autyzm. Dokładnie to odmiana o nazwie "Zespół Aspergera". Nadmieniam, że nie ma obniżonych wymagań edukacyjnych więc idzie normalnym tokiem nauczania. Ma stwierdzoną niepełnosprawność 10-N, co za tym idzie nie ma stwierdzonego upośledzenia. Powiem więcej uczeń nie ma także nauczania indywidualnego. Uczęszcza na lekcje z całą klasą. Na nauczanie indywidualne nie zgodziła się mamusia i nie ma ochoty się zgodzić (To jest poza sporem-z matką rozmowa jest walka Don Kichota z ...) Podczas zajęć lekcyjnych Romek nie robi nic. Jak ma dobry dzień to śpi na ławce lub patrzy pusto w okno. W tym momencie nie ma z nim żadnego kontaktu. Na wszelkie próby nawiązania rozmowy, odburknie lub nie odezwię się wcale. Systuacja się komplikuje kiedy ma gorszy dzień, wówczas jest bardzo agresywny rzuca krzesłem po sali, wali podręcznikiem w ławkę, jest nie do opanowania, otwiera okno grożąc samobójstwem, okalecza się rozdrapując rany, uderza głową w ścianę. Dodaję, że to wszystko dzieje się na oczach całej klasy. O przerwach międzylekcyjnych już nie będę wspominał. Od jakiegoś czasu pojawiła się pani wspomagająca pracę nauczyciela (tak było w zaleceniu z poradni). Dziś już wiem, że od nowego roku da sobie spokój (wcale się jej nie dziwię) ponieważ klasa jak i sam zainteresowany zaczął ją traktować jak nadworną sekretarkę, która za niego wszystko notuje w zeszycie. Nie będę pisał o wielu innych sprawach, które tyczą się tego chłopca. Zadam, tylko pytanie: CO ROBIĆ???