miwues pisze:Jestem wrogiem państwa nadopiekuńczego, państwa zbyt zinstytucjonalizowanego.
czy w sytuacji, gdy rodzice nie dają sobie rady, gdy i szkoła nie potrafi sobie z problemem właściwie poradzić zwrócenie się o pomoc będzie oznaką nadopiekuńczości?
Poza tym zarzuciłem Ci taką sama przesadę...tylko w drugą stronę, bo Twój post sugerował, by dla odmiany nie zrobić nic.
miwues pisze:Ale teraz w Polsce idzie w tym kierunku co na przeżartym socjalistyczną ideologią Zachodzie, więc obywatele mają nawyk nie robić nic i czekać. Niech coś zrobi szkoła, opieka społeczna, niech mi załatwią, niech mi dadzą, niech mi zrobią.
Ale ja nic takiego nie proponuję.
To głównie problem rodzica. Natomiast, gdy ten nie potrafi mu sprostać należy rodzicowi pomóc. Nie wyręczając go - nic takiego nie proponuję - ale pomóc choćby nauczyć się z problemami radzić.
Ty sugerowałeś pozostawienie dziecka na drugi rok, podważając jednocześnie pomoc instytucji do tego stworzonej.
miwues pisze:W tym stanie rzeczy uważam, że trzeba ludziom pozwolić ponieść konsekwencje, pokazać, że nikt za nich życia nie przeżyje; niech się zmobilizują, wezmą się za siebie i za swoje dziecko. Nie dadzą rady, niech się uruchomi dalsza rodzina, sąsiedzi, społeczeństwo znaczy.
Komu pozwalasz ponieść te konsekwencje jeśli Twoją rada jest "po co poradnia, zostawic na drugi rok"?
Rodzicom, których obecnie mało to obchodzi?
miwues pisze:Nie chcę państwa na wzór szwecjo-, norwego-, brytokratyczny, gdzie instytucje państwowe typu opieka społeczna i sądy zastępują (i niszczą w efekcie) więzi rodzinne i sąsiedzkie, multiplikując osobniki o wyuczonej bezradności albo agresji.
Ja też go nie chcę. Ty w swej zapiekłości dałeś się ponieść emocjom i postulowałeś raczej model państwa "masz problem, to Ty go masz" ograniczając role nauczyciela do egzekwowania wiedzy i oceny postępów.
miwues pisze:Jak pokazuje doświadczenie ww. krajów społeczeństwo powinno się jednak samoorganizować, nie wolno tłumić mechanizmów samoregulacyjnych. Instytucje typu pomoc społeczna nigdy nie pomogą ludziom lepiej, niż ci mogą pomóc sobie sami.
Oczywiście, ale Ty kwestionowałeś sens takiej pomocy w ogóle.
Jako przykład, analogicznie zakwestionowałbyś sens istnienia urzędów pracy, bo ludziom one pracy nie moga dać, a ja stanę okrakiem i powiem, że powinny one istnieć i pomóc ludziom te prace znaleźć - dać wędkę, kumasz?
Ty tej wędki ani dziecku, ani rodzicom dać nie chcesz...co najwyżej wpieprzyć ni ą w dupsko za karę.
miwues pisze:Niestety ale uczeń, który w wieku szkolnym robi kupę w majtki, nijak nie mieści mi się w choćby minimalnym standardzie. Trzeba go zostawić na drugi rok i zobowiązać rodziców albo dalszą rodzinę do zrobienia z dziecka przez następny rok normalnego człowieka. rola szkoły jest uczyć, nie zaś zajmować się każdą patologią, bo to patologię wzmacnia i rozmnaża.
A co jeśli rodzice nie potrafią, bo problem ich przerasta albo nie chcą się tym problemem zająć?
Pozostawiać dziecko na drugi rok ponownie nie zajmując się leczeniem przyczyn?
Równie dobrze zakwestionujmy rolę prewencyjna policji, bo ona jest od aresztowania sprawców, a profilaktyką lekarz też nie powinien się zajmować, bo jak obywatel głupi i prowadzi niezdrowy tryb życia, to jego problem i nie ma co być zbyt opiekuńczym
