Właśnie wróciłem z pierwszego spotkania z rodzicami (1 gim). Najpierw na sali dyrekcja przedstawiła wychowawców, strasznie mnie zlał pot bo nie cierpię jak patrzy się na mnie 100 obcych dorosłych osób. Pomyślałem sobie, że jestem już ugotowany, a o stresie już nie wspomnę. Ale pomyśłałem sobie, że stres mnie nawet kręci
W klasie zsunąłem do siebie ławki, czym już na wstępie zdziwiłem rodziców. Przygotowałem 24 miejsca. Klasa liczy 26 osób, ale pomyślałem sobie że przecież jest sierpień więc na pewno nie będzie wszystkich, a tu zonk frekwencja 100% (!) + przyszła czwórka dzieci, więc już zrobiło się małe zamieszanie. Na początku poprosiłem każdego z rodziców, aby powiedzieli po jednym pozytywnym zdaniu o swoim dziecku i niektórzy mieli problem, bo tylko mówili że mój syn/córka to ciągle przed komputerem, śpi do południa i w ogólne nic nie robi
Przedstawiłem wszystkie regulaminy, wracam w miarę zadowolony aż patrzę w domu, że przez to moje roztargnienie i stres nie mam podpisów pod regulaminami (na trzech innych kartkach mam normalnie) i jestem teraz mega zestresowany i nie wiem co jutro powiem dyrekcji, bo pewnie się skończy bardzo nieprzyjemną rozmową. Czy takie podpisy muszą być na już czy mogę zebrać na następnym spotkaniu w listopadzie, ale wtedy to już frekwencji 100% miał nie będę. Ale znowu gdybym miał fatygowac rodziców do szkoły po durny podpis to się wydurnię. Oj będzie jutro nieprzyjemnie.
Wybór trójki klasowej też szedł opornie, ale w końcu się udało. Parę razy zażartowałem i nawet rodzice się śmiali, nie chciałem żeby było mega sztywno. No i skończyłem po niecałej godzinie (najszybciej z 5 wychowawców) i też mnie to martwi, bo jednak parę spraw mi umknęło albo przekazałem je nie tak jak chciałem, no ale cóż pierwsze koty za płoty. No i najgorsze, że przez nowe przepisy nie wolno mi zbierać kasy np. na ksero. Poprosiłem rodziców, żeby sami zorganizowali papier ksero, ale chyba im to za mało dosadnie powiedziałem i nie kupią. Na następny raz się bardziej przygotuję jak urabiać rodziców
