Po raz pierwszy jestem wychowawcą klasy.
Za sobą mam pierwsze zebranie.
Kl. IV SP, uczę ich angielskiego i znam od 1 klasy, bo już ich wcześniej uczyłam.
Dzisiaj po zebraniu został tata jednego z uczniów, poskarżyć się, że dziecko nie lubi kilku przedmiotów, między innymi angielskiego, którego uczę (ciężko mu to przez gardło przeszło). I że nie chce robić zadań domowych, jak on ma je zmotywować?
Żadnych konkretnych przyczyn nie podał, dodam, że dziecko jest dobrym/bardzo dobrym uczniem. Coś przebąkiwał, że nauczyciele są zbyt wymagający.
Nie wiem, czego on ode mnie do końca oczekiwał, stwierdził, że mówi to po to, żebym była świadoma problemu, bo pewnie "pędzę z programem i nie mam czasu na sprawy wychowawcze. i czy mam dzieci?"
Miałam wrażenie, że wyraża w ten sposób nieufność do mnie jako wychowawcy (w sumie uzasadnioną, to moje pierwsze wychowawstwo, w szkole uczę od 5 lat).
Miałam do czynienia ze starszymi dziećmi z tej rodziny, też narzekały na wymagających nauczycieli, wcześniej przychodziła ich mama skarżyć się, że nie lubią angielskiego i że jestem wymagająca. Może więc to rodzinne?
Podpowiedzcie mi, jak reagować w takich sytuacjach?
Powiedziałam temu rodzicowi, że początki w 4 klasie są trudne, że dziecko przyzwyczai się do nowych obowiązków, i żeby zachęcać je, żeby robiło zadania domowe. I że nauka wszystkich przedmiotów jest jego obowiązkiem, jedne mogą mu się bardziej podobać, a inne nie.
Pan ten stwierdził, że lubi robić lekcje z koleżanką, powiedziałam, że to dobry pomysł, że może ją to zmotywuje.
Sama nie wiem, może powinnam jakieś inne argumenty przytoczyć.
Coś czuję, że to początek spotkań z rodzicami tego dziecka...