Też czuję, wiem, że nauczanie to jest piękna sprawa i też mam już swoje latka. Nauczyciele, którzy Ci odpowiedzieli wydają się bardzo zgorzkniali. Ja rozumiem, że to ciężki kawałek chleba, ale czy naprawdę aż do tego stopnia?
Też będziesz zgorzkniały po kilkunastu latach. Będą ci odbierać kwalifikacje do nauczania jak będą chcieli. Raz ci powiedzą, że Twoje studia wystarczą, potem, że nie. Poślą cię na jakieś podpylomówki, wydasz pieniądze, a potem się dowiesz, że wyrzuciłeś je w błoto, bo zmieniła się ustawa. Jak trafisz na wredną dyrektorkę, to będzie tobą pomiatać, jak sobie będzie chciała. Od razu uprzedzam, ze szkoły gminne lepiej omijać z daleka, w takich małych grajdołkach dochodzi do więcej nadużyć niż w dużych, miejskich szkołach, choć i tam bywa różnie. Będziesz siedział na nuuudnych wielogodzinnych radach, uczestniczył w ***, przymusowych szkoleniach, pracował nad papierologią pozbawioną sensu (ewaluacja zewnętrzna, wewnętrzna), pisał sprawozdania z każdej pierdoły (u nas nawet z wywiadówek się pisze), w ogóle papierologia, taka rozbudowana do granic absurdu będzie ci zajmowała o wiele więcej czasu niż przygotowywanie się do lekcji (na to już z czasem nie będziesz mieć sił ani ochoty). Do tego poznasz bliżej wspaniałe dzieciaczki, z których większość będzie cię miała gdzieś, a prawie nikt nie okazuje wdzięczności za ewentualne poświęcenia (bo uważają, ze twoje poświęcenie należy się im jak psu kość), to wtedy przejrzysz na oczy. Jak będziesz musiał walczyć o dyscyplinę w klasie, w której Tomciu pierdzi, Jasiu beka, a Jacuś biega po klasie i spada z krzeseł. Jak będziesz musiał znosić "tumiwisizm" gimnazjalistów (" a po co mi to....a bez sensu....) i czasem ich arogancję i chamstwo I NIC NIE BĘDZIESZ MÓGŁ NA TO PORADZIĆ, ale będziesz musiał udawać, że sobie radzisz, bo ci powiedzą "zmień zawód, widocznie nie umiesz sobie wyrobić autorytetu, twoja wina". No, ale skoro tak kochacie "uczyć dzieci" i macie takie "powołanie", to garść dobrych porad na początek. Zasady przetrwania w szkole:
- Zawsze zgadzaj się z dyrektorem. Asertywność jest przereklamowana. No, chyba, że honor cenisz wyżej, niż nadgodziny, nagrody, dodatki motywacyjne i tzw. święty spokój.
- Przygotuj się na masę papierologii. Sugeruję zakupić dobrą kserokopiarkę, najlepiej kolorową, bo będziesz też musiał robić estetyczne gazetki, a nie licz w tym względzie na uczniów. Przyda się też zapas ryz papieru ksero i zaplecze w postaci bloków, flamastrów, szpilek i innych akcesoriów plastycznych.
- Nie krytykuj. Nauczycielowi ma się wszystko podobać. Nawet bzdury wygłaszane przez niekompetentnych szkoleniowców.
- Zainwestuj w dobre środki uspokajające. Po jakimś czasie będą ci potrzebne, jak nastolatek wyraźnie będzie sobie z ciebie kpił, rodzic na ciebie wrzeszczał, a ty NIC nie będziesz mógł zrobić. Nawet przyznać się do tego, że sobie nie radzisz (nikt ci nie pomoże, nie licz na to. Nauczyciel ZAWSZE JEST WINNY).
- Pamiętaj, że czeka cie kilka ładnych lat realizowania tzw. stażu. Na początek znajdź sobie inne źródło dochodu, bo ciężko ci będzie wyżyć z nędznej pensji stażysty i kontraktowego. Oczywiście zapomnij o wszelkich kredytach- umowa nie będzie stała co najmniej przez 6-7 lat. Będziesz całkowicie uzależniony od widzimisię dyrektora, jego oceny twojej pracy. Będziesz musiał wykonywać wszelkie polecenia i brać udział we wszelkich możliwych projektach. Niewiele zostanie ci czasu na "nauczanie dzieci". Przygotuj się na to psychicznie.
Możesz też zostać donosicielem i lizusem dyrekcji. Niektórzy biorą tę fuchę, jest ona w szkołach bardzo popularna. Będziesz co prawda ścierką do wycierania pani dyrektor (mówię "pani", bo facetów w tym zawodzie jak na lekarstwo), ale też będziesz czerpał z tego profity- dodatkowe godziny, nagrody itp..Jeśli jednak ludzka przyzwoitość ci na to nie pozwoli, to...
- Uważaj na donosicieli. Są tacy, który usłużnie przekażą twoje każde słowo dyrekcji, która tak ci wtedy umili życie, że będziesz miał ochotę ją zabić ( a nie wolno!). Należy uważać na każde słowo, nie mówić za dużo, każdy twój kolega/koleżanka może się okazać donosicielem.
- Jeśli jesteś "poza układem", to WSZYSTKIEGO ŻĄDAJ NA PAPIERZE. Każde polecenie dyrekcji. Pamiętaj, ustne polecenie to polecenie, którego nie było, a przepisy w oświacie są tak pokrętne, że zawsze obrócą się przeciwko tobie. Z papierkiem i podpisem masz jeszcze jakieś szanse w kryzysowej sytuacji, jeśli poradzisz się prawnika.
Na koniec:
- Absolutnie nie wierz w medialny mit nauczyciela, który "pracuje 18 godzin". Będziesz zaiwaniał i po 60, a jeszcze dyrekcja ci przyjdzie i powie, ze masz robić więcej "w ramach 40-godzinnego tygodnia pracy"!!!!!
No, to teraz powodzenia
