Muszę nie zgodzić się z lwią częścią przytoczonych argumentów.
Nauczyciel oprócz "tylko" uczenia posiada jeszcze całe mnóstwo innych umiejętności. W mojej firmie chętnie zaprasza się nauczycieli na rozmowy kwalifikacyjne. Dyrekcja docenia umiejętność rzeczowej argumentacji, łatwość w nawiązywaniu kontaktów, cierpliwość, takt, kreatywność, umiejętność pracy w stresie, łatwość w występach przez "publicznością" czy chociażby kulturę osobistą- zwłaszcza tym ostatnim wyróżniają się szczególnie dobrze. A te cechy są już mocnym fundamentem pod wykonywanie różnorodnej pracy. Głownie celowałabym w działy zaopatrzenia/sprzedaży, eksportu, przedstawicieli handlowych, obsługa reklamacji ale również spedycja czy controlling - głownie ze względu na dokładność i "gen" wyszukiwania błędów.
Jeśli jakich pracodawca nie docenia tych cech to jest wg. mnie po prostu nieco ograniczony.
Poza tym jakie kwalifikacje trzeba mieć aby wykonywać jakąkolwiek ze wspomnianych powyżej prac? Żadne, zupełnie żadne. Wszystkiego trzeba się nauczyć na miejscu - w firmie.
Wyobraźmy sobie zakład produkcyjny wytwarzający np farby/lakiery. Jeśli mam pracować w dziale sprzedaży to od podstaw muszę nauczyć się wszystkiego o produkcie niezależnie od wcześniejszego doświadczenia czy ukończonych studiów. I jeśli kiedyś zmieniłabym pracę na firmę np. oponiarską to znowu będę musieć od podstaw zapoznać się z procesem produkcji i specyfikacją produktu danego zakładu. Jedyną moją zaletą będą tylko cechy które pozwalają mi dobrze wykonywać pracę na danym stanowisku.
Yoka, mam wrażenie że jesteś mocno sfrustrowana pracą w swoim zawodzie. Przykład z pielęgniarka uważam za nietrafiony

Koleżanka z biurka obok jest z zawodu pielęgniarką, pracowała za granicą wiele lat. Jednak w Polsce jej uprawnienia nie są uznawane. Początkowo dostała u nas bardzo prosta pracę biurową: sprawdzanie wydań z magazynu, rozliczanie ilości pobranych do produkcji itp - to zazwyczaj daje sie studentom na praktykach. Koleżanka była dokładna, sumienna i dziś jest w controllingu.
Mamy ex-nauczycielkę w planowaniu, spedycji, zaopatrzeniu i dwie w sprzedaży na wschód.
Jednak zarówno nauczycielki jak i nie-nauczycielki czesto nie sa zatrudniane z jednego konkretnego powodu: nie mówią w obcym języku. Przychodzi kobieta, w CV wpisała, że języki zna bardzo dobrze, a na rozmowie o prace wychodzi, że potrafi czytać i pisać ale już nie mówi i nie bardzo rozumie co do niej mówią inni.... Nie trzeba uczyć w podstawówce przez 20 lat aby prezentować poziom języka "Kali jeść, Kali pić". Często odrzucane są kandydatury świeżo upieczonych filologów którym słówka nie miały jeszcze prawa wylecieć z pamięci! Nie można aż tak upraszczać i zrzucać wszystko na barki "nigdy nie dostane się do korporacji bo jestem nauczycielką".