Witam,
Pracuję w pewnej placówce oświatowej na etacie, a po godzinach prowadzę działalność gospodarczą związaną z tłumaczeniami (dla bardzo różnych instytucji). Dyrektor w mojej placówce jakiś czas temu wezwał mnie na oficjalną rozmowę (tego i tego dnia, o tej i o tej godzinie), ponieważ stosunki pomiędzy nami są dosyć chłodne (długo opowiadać dlaczego) i nie miałem pojęcia o co może chodzić, poprosiłem o uczestnictwo w rozmowie przewodniczącego ZZ. Niestety ów przewodniczący nie przyszedł, wszedłem na rozmowę sam.
Dyrektor poinformował mnie, że wpłynęła na mnie skarga z innej placówki oświatowej (!) - nazwijmy ją XYZ - dotycząca mojej pracy poza placówką, a konkretnie tego, że podobno (!!) robię placówce XYZ negatywną opinię w środowisku biznesowym i wyrażam się negatywnie o jej specjalistach. Dyrektor ODMÓWIŁ mi pokazania treści skargi, powiedział że już na nią odpowiedział i przekazał mi pismo w którym skrócie jest napisane że ze mną porozmawiał, pouczył abym zaprzestał wydawać negatywne opinie, i że ja przepraszam. Pewnie bym temat odpuścił, gdyby nie adnotacja na dole kto otrzymuje kopię ów pisma: 1. Dyrektor placówki XYZ, 2. Ja, 3. MOJE AKTA OSOBOWE (!!!)
Pomijając fakt, że nie wiem o co chodzi i w prywatnym czasie mogę wyrażać swoje opinie na różne tematy - skarga przecież nie ma nic wspólnego z moją pracą w placówce oświatowej, jakim cudem dyrektor może zabierać głos w takich sprawach i to bez wcześniejszej konsultacji ze mną? Zdenerwowany napisałem oficjalne pismo opisujące powyższą sytuację i złożyłem je w sekretariacie (DW przewodniczącego ZZ) . Podkreślałem w nim, że nie dano mi nawet zapoznać się z tym czego dotyczy skarga. Po kilku dniach przekazano mi odpowiedź. Dyrektor w nim twierdzi, że skargę mi pokazał oraz twierdzi, że wcale mnie nie pouczył oraz że nie ma żadnego wpisu do akt osobowych.
Moje pytanie brzmi - co mogę zrobić dalej? Nie chcę tego tak zostawić, natomiast nie mam wsparcia ze strony przewodniczącego ZZ (jest to bliski kolega dyrektora).
Pozdrawiam,
Kuba