Postautor: Ziaba » 2008-09-29, 22:45
Wariactwo, ale częściowo to wariactwo nauczyciele i dyrekcje same sobie napędzają.
Szkoła coraz mniej uczy, jak "dogadać się" ze sobą. Powstają kolejne, coraz bardziej szczegółowe przepisy i regulaminy, wszystko musi być przewidzane regulaminem, potwierdzone na piśmie, i dzieci nie uczą się zwyczajnie, po ludzku dogadywać z dorosłymi.
Nie da się "niebiurokratycznie" czegoś zrobić, żeby było mniej zadań domowych (a są szkoły, w których jest ich zbyt dużo), albo dziewczynki nie wyobrażają sobie rozmowy w rodzaju "jesteśmy zmęczeni, prosimy, żebyście mniej nam zadawali"- od tego możnaby np. dojść do wiosku, że jeżeli klasa ma dobre wyniki z kartkówki, to nie ma zadania domowego, czy coś w tym stylu- przecież zadanie jest po to, żeby ćwiczyć i powtarzać, a skoro już umieją, to nie ma takiej potrzeby.
Nie wiem, jak w tym wypadku, ale w niektórych szkołach faktycznie zadaje się tak dużo, że na to, żeby się samemu pouczyć, nie starcza czasu i siły.
Jeżeli uczniowie głupio się przeciw czemuś buntują, warto pokazać, czemu to jest potrzebne. Podejściem "ma być tak, bo ja tak chcę" hodujecie kolejne młode osobniki, które też czegoś chcą "bo tak", mają mamusie, i nie zawahają się ich użyć.
Dyrektorzy-formaliści też nie pomagają. Jak zobaczyłam watek o tym, czy nauczycielowi wolno napić się wody podczas lekcji, to mi ręce opadły. Brak jedzenia i picia na lekcji- wyłącznie w imię idei niejedzenia i niepicia na lekcji, prace domowe- bo "praca domowa musi być" (po co niby udowadniać dziecku, że jest potrzebna?), i tak dalej, przecież to niczego nie uczy!