Postautor: Cytryn » 2011-01-14, 08:39
No, tu jest trudno. Prowadzenie zespołu/chóru to przede wszystkim walka o...utrzymanie frekwencji. Dzieci łatwo się zniechęcają, szczególnie, jak zaczynają się orientować, że muzykowanie to ciężka praca. Motywacją bywają publiczne występy- stąd muzyk musi się często z dzieciakami pokazywać. Oczywiście idealnie by było, gdyby dzieci miały pasję, same chciały etc..Z doświadczenia wiem, że w szkole publicznej wygląda to trochę inaczej. Dyrektor chce mieć "chór"- wizytówkę szkoły, chórem wszak można opchnąć sporo imprez i pokazać go w razie potrzeby* jubileusz czy cóś). I nie interesuje go, jak nauczyciel ma zmotywować do pracy dodatkowej jakieś tam 30 osób. Jak szkoła duża, to jeszcze da radę, znajdą się. Ja np. pracuję w szkole malutkiej i mam problem. Wiele razy sugerowałam zespół mniejszy, zlożony tylko z dzieciaków, które są utalentowane , a przede wszystkim nie trzeba ich błagać o udział w zespole. Niestety, zawsze miałam jedną odpowiedź: ma być duży chór, wszystkie dzieci zasługują na "szansę" i takie tam ble, ble, ble. Taka praca to orka na ugorze. Ciągle żyję w stresie, że dzieciaki mi podziękuję, a ja zostanę na lodzie( godziny chóru w etacie, szkoła mała...). To samo jest z karcianymi. Taka walka z młodymi ludźmi, żeby i m się "chciało chcieć", walka z lenistwem, nieodpowiedzialnością( ileż razy tak było, że solista w ostatnim momencie stwierdza, że mu się nie chce występować- i stres: co ja zrobię, goście, publiczność, dyrektorka...). W gimnazjum dodatkowy problem z postawą "bez sensu". Wszystko krytykują, nic im się nie podoba, ale sami nie mają żadnych pomysłów. Czasem faktycznie mam dość. Kocham muzykę, czasem coś się udaje- ale to głównie moja praca, moje zaangażowanie, moja pasja- nie dzieci. Oni wolą coś, co nie wymaga od nich żadnego wysiłku, żadnej pracy, co przychodzi łatwo i szybko i jeszcze sprawia przyjemność.