siostrzenica

jak sobie z nią radzić, jak uniknąć rutyny

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: siostrzenica

Postautor: Cytryn » 2011-02-18, 12:20

Samo życie, gieniun. Poza tym ja nikomu NIE RADZĘ, aby tak robić. Po prostu staram się rozumieć tych nauczycieli, którzy nie znaleźli w sobie siły i odwagi, aby się temu przeciwstawić. Nie potępiam ich w czambuł. Należałoby im pomóc, a nie się na nich wyżywać.
Nie osądzaj drugiego człowieka, zanim nie przejdziesz w jego butach kilkudziesięciu mil...

b.hunter
Posty: 217
Rejestracja: 2007-10-31, 17:27
Kto: nauczyciel
Lokalizacja: mazowieckie

Re: siostrzenica

Postautor: b.hunter » 2011-02-18, 13:30

Tylko że niektórymi wypowiedziami zachęcasz innych do włożenia tych butów. I może tak być, że ktoś sobie pomyśli jakie to one wygodne...

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: siostrzenica

Postautor: Cytryn » 2011-02-18, 13:48

Jak ktoś potrafi czytać ze zrozumieniem, to nie będzie zachęcony.

Ciekawa jestem, jakby zareagowały te osoby, co teraz takie oburzone są, gdyby miały dzieci na wychowaniu i w perspektywie utratę pracy( szalenie wygodne buty, nie ma co). Oczywiście bez zmrużenia oka poświęciłyby własne dzieci w celu obrony zasad. Sami bohaterowie.

Mi w życiu zdarzało się popełniać błędy, ulegać presji czy manipulacji. Gdzie mi tam do was, herosów.
Uczę się bycia odważną, wy się widocznie już takie urodziłyście. Gratulacje.

koma
Posty: 2552
Rejestracja: 2007-11-17, 00:26

Re: siostrzenica

Postautor: koma » 2011-02-18, 20:07

Okup! Napad na bank! Utrata pracy i śmierć głodowa!
A wszystko przez dwunastolatkę.

I po co w taki sposób tłumaczyc brak chęci działania, wygodnictwo i brak charakteru?

Ja nie mogę tego czytać...Skandal!

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: siostrzenica

Postautor: vuem » 2011-02-18, 20:16

Cytrynku,

Rozumieć konieczność borykania się z takimi sytuacjami to jedno.

Nieustanne powtarzanie, że "tak musi być, nic nie da się zrobić", to drugie.

Ludzie - wg Ciebie tacy, którzy nigdy w tych butach nie chodzili, więc nic nie rozumieją - potrzebują optymistycznego zachęcenia, by te buty założyli...ale nie po to, by ciasnotę poczuć, ale by mieć siłę, by nimi w d*** kopnąć tych, którzy za ten "niedogodny ich rozmiar" są odpowiedzialni. :wink:

Nikt nie rodzi się herosem.
Ale każdy, który wiary nie traci ma ciągle siłę, by walczyć i ... z optymizmem oczekiwać zmiany na lepsze...nawet jeśli one jakoś niezbyt szybko przychodzą...a przynajmniej ciągle próbują temu nadejściu zmian pomóc :wink:

synapsa
Posty: 226
Rejestracja: 2009-03-31, 22:15
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Przyroda
Lokalizacja: śląskie

Re: siostrzenica

Postautor: synapsa » 2011-02-18, 20:58

vuem pisze:Ale każdy, który wiary nie traci ma ciągle siłę, by walczyć i ... z optymizmem oczekiwać zmiany na lepsze...
by tego nie stracić przestałam bywać w pokoju nauczycielskim :)

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: siostrzenica

Postautor: Cytryn » 2011-02-18, 21:10

Ja tylko napisałam, że niektóre wybory życiowe są bardzo trudne.
Nie znaczy to, że należy się poddawać. Ale jeśli komuś powinie się noga, nie można go tylko potępiać. Ani samemu udawać bohatera- na forum to bardzo łatwe.
i ... z optymizmem oczekiwać zmiany na lepsze...nawet jeśli one jakoś niezbyt szybko przychodzą...a przynajmniej ciągle próbują temu nadejściu zmian pomóc

W ten sposób bym nie zachęcała, bo niewiele ma to wspólnego z rzeczywistością.
Zmiany na lepsze na ogół nie występują. Trzeba się liczyć z tym, że konsekwencją naszego wyboru w imię zasad będzie strata - i tylko strata. No i satysfakcja, że postąpiło się dobrze , właściwie. Jak już być bohaterem, to należy przygotować się na poświęcenia.
W przypadku utraty pracy czy pieniędzy można co najwyżej próbować gdzieś indziej dorobić- jeśli się uda, to dobrze. Liczyć na to, że zajdą jakieś zmiany w miejscu pracy, w którym musieliśmy walczyć o takie zasady, o których tu mowa jest naiwnością.

Koszt bycia człowiekiem z zasadami jest dość wysoki.

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: siostrzenica

Postautor: vuem » 2011-02-18, 22:37

Cytryn pisze:Ani samemu udawać bohatera- na forum to bardzo łatwe.


Czemu zakładasz, że ludzie krytykujący na forum postawę poddania się totalnego to osoby, które nigdy po d**** nie dostały? Ja bym nie wiedząc o tym zaryzykował prędzej stwierdzenie, że chojrakiem bez takich doświadczeń być nie można.

Cytryn pisze:Cytat:
i ... z optymizmem oczekiwać zmiany na lepsze...nawet jeśli one jakoś niezbyt szybko przychodzą...a przynajmniej ciągle próbują temu nadejściu zmian pomóc

W ten sposób bym nie zachęcała, bo niewiele ma to wspólnego z rzeczywistością.

Cytryn pisze:Liczyć na to, że zajdą jakieś zmiany w miejscu pracy, w którym musieliśmy walczyć o takie zasady, o których tu mowa jest naiwnością.


Jak postrzegasz tych, co przez 40 lat komuny o ten 89 rok walczyli? Naiwniacy? Przecież sama jesteś dowodem, że jednak mieli rację. :wink:

Cytryn pisze:Zmiany na lepsze na ogół nie występują


W Twoim życiu nigdy nic nie zmieniło się na lepsze? Kłamiesz.

Cytryn pisze:Trzeba się liczyć z tym, że konsekwencją naszego wyboru w imię zasad będzie strata - i tylko strata.


Jeśli masz na myśli utratę pracy, to strata takiej jaka opisujesz jest zyskiem.
Rusz głową, pomyśl, zmień coś. Jeśli się nie da w tej szkole, to zmień ja na inną.
nie wychodź z założenia, że innych nie ma. :wink:

Cytryn pisze:Koszt bycia człowiekiem z zasadami jest dość wysoki.


Cytrynku, duże zyski idą w parze z dużymi kosztami. :wink:

Awatar użytkownika
malgala
Posty: 8170
Rejestracja: 2007-07-30, 18:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: łódzkie

Re: siostrzenica

Postautor: malgala » 2011-02-18, 23:18

Cytryn pisze:Zmiany na lepsze na ogół nie występują. Trzeba się liczyć z tym, że konsekwencją naszego wyboru w imię zasad będzie strata - i tylko strata.

Jak zwykle - ludzie są źli, otacza nas samo zło, nic się nie da zrobić.
Wiele w swoim życiu widziałam, ale z takim pesymizmem, chorobliwym czarnowidztwem, jeszcze się nie spotkałam.
Cytryn, nawet najgorszy i najbardziej ustawiony szef kiedyś swoją kadencję skończy. Jak chce nadal szefować, to będzie potrzebował opinii rady pedagogicznej. I nie musi być ona pozytywna, no chyba że ze strachu wszyscy trzęsą portkami i w samych superlatywach o szefie - potworze się wypowiedzą.

Nie rozumiem jak można dla świętego spokoju łamać zasady, przymykać oczy na niewłaściwe zachowanie uczniów.

Gdybym miała patrzeć przez palce na wybryki ucznia, bo ten jest spokrewniony z dyrektorem, wójtem, burmistrzem, czy nawet premierem lub prezydentem, to nie tylko w lustro nie mogłabym spokojnie spojrzeć, ale również nie miałabym odwagi spojrzeć pozostałym uczniom w oczy.
Tylko raz mój pierwszy dyrektor próbował wywrzeć na mnie nacisk w sprawie ocen. Poprosiłam grzecznie o polecenie na piśmie. Oczywiście takiego nie otrzymałam i wszelkie naciski się skończyły.

Jesteś, jak wynika z Twoich wypowiedzi na forum, nauczycielką z pewnym doświadczeniem zawodowym. Czy zastanowiłaś się chociaż przez chwilę jaką postawę starasz się zaszczepić tym, którzy dopiero pracę rozpoczynają albo staż mają jeszcze krótki? Czy pomyślałaś, że być może jeśli nie Twoje dzieci, to kiedyś wnuki mogą trafić na nauczyciela, który reprezentuje taką właśnie postawę?

Cytryn pisze:Liczyć na to, że zajdą jakieś zmiany w miejscu pracy, w którym musieliśmy walczyć o takie zasady, o których tu mowa jest naiwnością.

Wszelkie zmiany w takim przypadku najlepiej zacząć od siebie. Wiem, że łatwiej jest narzekać na forum na złą dyrekcja, wylewać tu całą swoją frustrację, niż zmusić dyrekcję do postępowania zgodnego z obowiązującym prawem i ogólnie przyjętymi zasadami. Łatwiej, bo nie wymaga to poznania tego prawa samemu (a znajomość jego wśród nauczycieli jest wstydliwie mała) i stosowania się do tych zasad.

Cytryn, to że pracujesz w takiej chorej szkole, nie oznacza, że wszystkie są takie.
Uwierz mi, są szkoły zupełnie normalne, gdzie nauczyciele i dyrekcja ze sobą rozmawiają, wspierają się, czują się jednakowo odpowiedzialni za efekty tak dydaktyczne, jak i wychowawcze. Więcej powiem, takie szkoły funkcjonują również w środowiskach bardzo trudnych. I wyobraź sobie, że i nauczyciele i uczniowie witają się tam każdego ranka z uśmiechem.

Awatar użytkownika
Jolly Roger
Posty: 1650
Rejestracja: 2007-12-15, 18:34

Re: siostrzenica

Postautor: Jolly Roger » 2011-02-19, 10:34

Podaję Ci rękę, ty mówisz że mało
Podaję Ci usta, ty prosisz o więcej
Oddaję Ci serce, oddaję Ci ciało
Ty czekasz i mówisz, to mało, to mało


Tak się zaczyna. Zanim oddasz mały paluszek zastanów się czy zaraz nie będziesz musiała oddać ręki. Potem trzeba się zastanowić jak długo będziesz pracować w danym miejscu. Zakładam, ze przynajmniej kilka (kilkanaście) lat.
Kilkanaście lat sprzedawania własnego siebie. Prostytuowanie w imię źle pojętego konformizmu.

Zanim oddacie paluszek zapytajcie się gdzie jest granica, bo potem nagle są posty o tyranach dyrektorach, uczniach rządzących szkołą i pyskatych rodzicach ustawiających środowisko pod siebie.

Ja mówię stop. Dość mazgajenia się. Nauczyciel ma być przewodnikiem i iść na czele grupy, a nie gonić na końcu ciągany na postronku.
We gonna ride the sea,
we pray to the wind and the glory
That's why we are raging wild and free

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: siostrzenica

Postautor: Cytryn » 2011-02-19, 11:02

Nie rozumiem jak można dla świętego spokoju łamać zasady, przymykać oczy na niewłaściwe zachowanie uczniów


A ja rozumiem. Rozumiem ten strach przed biedą, przed mobbingiem. Rozumiem, jak trudno jest na wsi i w małym miasteczku znaleźć jakąkolwiek pracę. Rozumiem, jak trudno się żyje z zasiłku. Rozumiem, jak to jest, kiedy nie ma co włożyć do garnka i pożycza się od innych na zupę. Przeżyłam to. Wiem.
Niektórzy szefowie na tym właśnie żerują- na tym strachu. I udaje im się osiągnąć swój cel- manipulują swoimi pracownikami, zastraszając ich, zmuszając do czegoś, co nie jest zgodne z ich sumieniem.

Czy trzeba się temu przeciwstawić? TAK. Trzeba PRZESTAĆ SIĘ BAĆ. Ja zwalczyłam ten strach. Najgorsze to jest postępować wbrew sumieniu, człowiek się czuje wtedy jak szmata. Ale człowiekowi, który zmaga się z takim strachem nie można mówić, że jest taki owaki, potępić go a potem go z tym zostawić. Takim gadaniem mu odwagi nie dodacie.

Mówiąc o tym, że nie nastąpi zmiana na lepsze mam na myśli miejsce pracy za kadencji określonego szefa. Kiedy decydujemy się podjąć walkę musimy być świadomi kosztów: że zostaniemy sami, a reszta zastraszonego towarzystwa się od nas odwróci, że może my stracić awans/pracę, że nie wytrzymamy psychicznie atmosfery ostracyzmu. Nie ma co się czarować, że "będzie dobrze". Oczywiście, szef może się zmienić i wtedy nastąpi zmiana "na lepsze"( albo i nie), ale nie ma na to co liczyć w środku jego kadencji na przykład( a wtedy dajmy na to zaczynamy walczyć).\

Nie rozumiem jak można dla świętego spokoju łamać zasady, przymykać oczy na niewłaściwe zachowanie uczniów

Tu nie była mowa o wszystkich uczniach, tylko o konkretnym przypadku w konkretnej sytuacji. Trudnej, zresztą. I nie chodzilo o "święty spokój", a o przetrwanie w pracy.
OCZYWIŚCIE< ŻE NIE NALEŻY ULEGAĆ TAKIEJ PRESJI. Ale NIE JEST TO ŁATWE i czasem KTOŚ MOŻE ULEC PRESJI. Postarajcie się takiego człowieka zrozumieć, a nie wieszać na nim psy. Ja kiedyś upadłam w ten sposób. Do dziś się tego wstydzę. Nigdy więcej tak nie zrobiłam i nigdy więcej tak nie uczynię. Byłam młoda, na stażu, bałam się o pracę, w pamięci miałam nie tak odległe czasy, kiedy nie miałam co do gara włożyć, miałam dwójkę maleńkich dzieci i słabo zarabiającego męża. Uległam strachowi. No to mnie teraz ukamienujcie.

Do pewnych decyzji trzeba dorosnąć, trzeba się też liczyć z konsekwencjami( że naprawdę stracimy pracę i naprawdę trzeba będzie smażyć placki ziemniaczane przez cały rok na obiad).

Czy pomyślałaś, że być może jeśli nie Twoje dzieci, to kiedyś wnuki mogą trafić na nauczyciela, który reprezentuje taką właśnie postawę


Niby jaką ? Że większość ludzi wcale nie jest "dobra"? Że większość kieruje się własnym interesem? Toż to prawda.
Że jeśli chcemy być uczciwi i prawdomówni to możemy mieć problemy? To też prawda.
Ze mimo to NALEZY być uczciwym, prawdomównym i postępować według zasad? Nawet jeśli za to oberwiemy? To też prawda.

Kłamstwo w szkole? Jest tego mnóstwo.
Podpisywanie tematów, które się nie odbyły( "nieoficjalnie" na zlecenie dyrekcji). Spróbuj się wyłamać- doświadczysz tego, co ja. Powiedziałam, że nie podpiszę czegoś, czego nie zrealizowałam- nie powtórzę epitetów, które uslyszałam od swoich kolegów.
Proszę o nieposyłanie mnie na szkolenie z konrektnych powodów. Słyszę od wice- daj spokój, wyjdziesz przed czasem, powiesz, że masz sprawy rodzinne. Mam kłamać?
Piszę sprawozdanie dla kontroli zewnętrznej. Uczciwe. Piszę, że czegoś nie zrobiłam, choć było w planie- bo nie zrobiłam. Słyszę- no wpisz to, kto to sprawdzi. Nie wpisuję- mam wrogów.
Itd. itp. Po prostu- samo niebo.

Nie jestem czarnowidzem, ja WIDZĘ, co jest i jak jest. ALE: NALEŻY ŻYĆ WEDŁUG ZASAD, BYĆ UCZCIWYM< PRAWDOMÓWNYM MIMO WSZYSTKO.

Wszelkie zmiany w takim przypadku najlepiej zacząć od siebie. Wiem, że łatwiej jest narzekać na forum na złą dyrekcja, wylewać tu całą swoją frustrację, niż zmusić dyrekcję do postępowania zgodnego z obowiązującym prawem i ogólnie przyjętymi zasadami. Łatwiej, bo nie wymaga to poznania tego prawa samemu (a znajomość jego wśród nauczycieli jest wstydliwie mała) i stosowania się do tych zasad
.

Kto Ci powiedział, że nie pracuję nad sobą?
P drugie- nawet jeśli wygrasz sprawę w sądzie, to możesz nie wytrzymać z pewną opinią w małym środowisku. "Donosiciele" bywają zaszczuwani przez to małe środowisko.
Dlatego - tak, czasem trzeba i do sądu, ale trzeba obliczyć koszty. Czy w ogóle damy radę.

Cytryn, to że pracujesz w takiej chorej szkole, nie oznacza, że wszystkie są takie.
Uwierz mi, są szkoły zupełnie normalne, gdzie nauczyciele i dyrekcja ze sobą rozmawiają, wspierają się, czują się jednakowo odpowiedzialni za efekty tak dydaktyczne, jak i wychowawcze. Więcej powiem, takie szkoły funkcjonują również w środowiskach bardzo trudnych. I wyobraź sobie, że i nauczyciele i uczniowie witają się tam każdego ranka z uśmiechem.

Jeszcze nie doświadczyłam "takiego nieba" w żadnym środowisku. Ale może masz rację.
Modlę się, żeby tam za życia trafić.

Zanim oddacie paluszek zapytajcie się gdzie jest granica, bo potem nagle są posty o tyranach dyrektorach, uczniach rządzących szkołą i pyskatych rodzicach ustawiających środowisko pod siebie

Kiedy trafiasz w określone miejsce pracy to te paluszki i dłonie mogli oddać twoi poprzednicy, a ty nagle trafiasz w objęcia tyrana...jako młody, niedoświadczony człowiek uzależniony od pozytywnego odbycia stażu...


Wróć do „Szkolna codzienność”

cron