Dziękuję Wam wszystkim za te wszystkie słowa. Trochę sprowadziło mnie to na ziemię. Chyba czas faktycznie odstawić ambicje i chęć bycia docenionym za to co się robi na bok. Nigdy nie mówiłam, że zawód nauczyciela to moje powołanie, ale zawsze starałam się wykonywać swoją pracę najsumienniej jak potrafiłam. Czy mi da satysfakcję w przyszłości w formie podziękowań od uczniów? Nie sądzę. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że o nauczycielach z podstawówki mało kto pamięta.
A tak troszkę z innej beczki... Czy w waszych szkołach też głównie rządzą rodzice? Bo u nas to cokolwiek rodzic nie powie tak musi się stać. I co najgorsze, jak mają problem do danego nauczyciela to nie idą do wychowawcy, pedagoga czy nawet do samego zainteresowanego, tylko od razu dzwonią ze skargami do dyrekcji. Sama ostatnio właśnie za coś takiego oberwałam, bo rodzice w klasach 4 uznali, że podręcznik jest za trudny i dzieci sobie nie radzą. A że uczę większość 4 klas to sprawa skupiła się na mnie. No i telefony do dyrekcji z pretensjami. Na co pani dyrektor oznajmiła mi, że może czas najwyższy zaniżyć trochę poziom z tego angielskiego skoro tak się skarżą, a przecież z drugiego języka obcego dzieci mają same 5 i 6. Drugi język dodam nieobowiązkowy

I szczęka mi opadła. Bo teraz to już nawet moje ambicje dotyczące chęci nauczenia tych dzieciaków czegokolwiek legły w gruzach

Po co mam ich uczyć? Wystarczy zrobić 3 kartkówki ze słówek, najlepiej zapowiedziane wszyscy dostaną piątki, dorzucić sprawdzian z tych samych słówek z którego będą piątki i rodzice będą szczęśliwi a dyr też no bo przecież tak się u nas dobrze dzieci uczą, że same piątki mają...
I czy u was w ogóle dzieci powtarzają klasy? Bo u nas odkąd pracuję powtórzyło klasę raptem 2 dzieci a zasłużyło na to o wiele więcej, ale dyr zawsze chciała zadowolić rodziców więc ciągle się dzieciaki przepycha z klasy do klasy
Ze znalezieniem pracy gdzieś indziej jest generalnie ciężko. Wszędzie wszystko obsadzone
