Też mi się czasem chce krzyczeć. Ludzie, którzy nie zajmują się działalnością muzyczną nie mają pojęcia, ile to wymaga pracy i zaangażowania, energii i kreatywności. Najbardziej denerwują mnie ci, którzy przychodzą do mnie tydzień przed apelem, za który są odpowiedzialni i proszą, żeby chór zaśpiewał im "ze trzy piosenki". Kiedy tłumaczę, że to
niemożliwe nauczyć dzieci śpiewać na jednej próbie trzech piosenek, to się dziwią.
Niemożliwe? Przecież śpiewanie to taka prosta sprawa...zresztą, nie musi być idealnie, niech będzie byle jak...Ręce opadają." Jak uczysz, to też to robisz byle jak?" - myślę wtedy sobie.
I to jest właśnie szkoła. Byle w papierach było.
Dużo jest szkoleń na temat tego, jak zmotywować uczniów do nauki. A co z motywacją nauczycieli? My jej nie potrzebujemy?
Zarobki marne, z własnej kieszeni na wszystko trzeba dopłacać, warunki pracy- koszmarne, pomocy dydaktycznych -nie ma( własny keyboard przez parę lat do szkoły wożę, magnetofon mam, bo chór w którymś z kolei konkursie w nagrodę dostał), stroje chór dostał po 4 latach działalności( wcześniej sama im uszyłam, z własnego materiału, ale za "brzydkie" było, zresztą inne szkoły dookoła zaczęły kupować i trzeba było się pokazać, żeśmy nie gorsi). Wozić trzeba własnym samochodem, bo szkoła za biedna, żeby dać stówę na autokar.W ogóle to czasem czuję, że pretensje się do mnie ma, ze tyle "ciągnę z gminy", autobusy kosztują, a ja tu sobie na imprezy z dziećmi jeżdżę. Pewnie dlatego żadnej nagrody dyrektora od lat nie dostałam, chociaż co roku przywożę puchary, wyróżnienia, w lokalnych mediach pełno o naszym zespole co i rusz...Ot, szkoła. Czy chce się krzyczeć? A pewnie.