Hej! Mam bardzo przykre doświadczenie, które chyba większości z nas nauczycieli nie jest obce.
Jestem od kilkunastu lat nauczycielką matematyki (w liceum i gimnazjum). W ubiegłym roku miałam bardzo nieprzyjemną sytuację. Rodzice uczennicy podważyli moje kompetencje zawodowe i próbowali wymusić na mnie postawinie innej, wyższej oceny, która się zupełnie nie należała ich córce. Sprawa była bardzo poważna, bo ja oczywiście nie chciałam ustąpić. W ostateczności obyło się bez oficjalnej skargi do kuratorium, chociaż wizytatorka była powiadomiona o całym zajściu.
Jak sobie radzicie z takimi sytuacjami, kiedy rodzic próbuje (niewybrednymi środkami zapewniam) wymusić postawienie wyższej oceny?
Dodam tylko na koniec, że nie chodziło tu o ocenę końcoworoczną, tylko cząstkową
(i to dostateczną !), a tak na prawdę była to walka ze mną o zniszczenie mojej pozycji zawodowej.
Co prawda wygrałam, ale była to długa prawie półroczna wojna, po której cząstka mnie umarła... Minął zapał do pracy, pozostała nerwowość i reakcja organizmu na stres (choroba).
Ale ponawiam pytanie. Czy ktoś z Was miał podobną sytuację? Jak sobie radzicie, gdy rodzice lub dyrekcja próbują zmusić Was do postawienia niesprawiedliwiej oceny? Co wówczas robicie?