szkolna codzienność

jak sobie z nią radzić, jak uniknąć rutyny

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

edzia
Posty: 4766
Rejestracja: 2008-02-05, 23:02

szkolna codzienność

Postautor: edzia » 2008-03-15, 00:48

fajny artykuł o pewnym obcokrajowcu, który uczył w polskiej szkole:
http://serwisy.gazeta.pl/edukacja/1,51805,4888198.html

może wkleję:
Iain jest Szkotem. Ma 34 lata. Luźny sweter, dżinsy. Od razu przechodzi na "ty". W Polsce od czterech lat. Uczy angielskiego w łódzkich szkołach prywatnych, jest native speakerem. Chciał też uczyć w liceum publicznym. Znalazł pracę w renomowanym łódzkim IV LO. W elitarnej klasie z maturą międzynarodową. Wytrzymał tydzień.

Albo tablica, albo ławki

Iain opowiada: - Dzień pierwszy pracy, poniedziałek. Musiałem czekać kwadrans, żeby wejść do pokoju nauczycielskiego. Nie mam klucza, a nie było osoby, którą mógłbym o niego zapytać. Później okazało się, że nie ma papieru do ksero. Powiedziano mi, że uczniowie za papier muszą płacić.

Dzień drugi, środa. Zadzwoniłem do jednego z uczniów, bo nie wiedziałem, gdzie będzie lekcja. Osoba odpowiedzialna za kontakty ze mną jest na zwolnieniu lekarskim. Dowiedziałem się, że w sali numer 12. Nauczyciele powiedzieli, że taka sala nie istnieje. Znów zadzwoniłem do ucznia. Okazało się, że "dwunastka" jest pomieszczeniem należącym do innej szkoły prywatnej. Nie było w nim tablicy.

Dzień trzeci, piątek. Poszedłem do dyrektora, żeby dowiedzieć się, gdzie będzie kolejna lekcja. Zdecydował, że w sali komputerowej. Tam, owszem, tablice są, ale ławek nie ma.

Dzień czwarty pracy, kolejny poniedziałek. Przyjechałem do szkoły wcześniej. Chciałem przygotować się do lekcji i zrobić kserokopie. W portierni, gdzie są klucze do pokoju nauczycielskiego, nikogo nie było. Dopiero o ósmej otworzyłem salę geograficzną i czekałem na uczniów. Nikt się nie zjawił. Po kwadransie poszedłem na kawę. Wtedy zadzwonił uczeń. Zapytał, czy przyjdę na lekcję, bo wszyscy czekają w sali komputerowej. Zastanawiałem się, dlaczego uczniowie mają lekcję w nieodpowiedniej klasie, gdy lepsza jest wolna?

Po lekcji poszedłem na obowiązkowe badania lekarskie. Prywatnie. Choć szkoła ma swojego lekarza, nie mogłem skorzystać z jego usług, bo godziny przyjęć pokrywały się z moją pracą. U lekarza dowiedziałem się, że szkoła powinna dać mi standardowy formularz. W szkole nikt mi nie powiedział. Wróciłem. Sekretarka sarkastycznie stwierdziła, że zajmie się mną, ponieważ najwyraźniej nauczyciel-obcokrajowiec jestem ważniejszy od innych nauczycieli.

Sekretarka wysłała mnie do księgowej. Dała mi kilka formularzy i poprosiła, żebym się nie denerwował, bo "tak to już jest w szkole państwowej w Polsce". To samo z dziennikami. Widziałem, że nauczyciele je mają, ja nie dostałem. Nie było też różnych pomocy naukowych.

Iain opisał tę historię w liście do dyrektora. Pożegnał się z uczniami i odszedł z pracy. "Moje wynagrodzenie chciałbym przekazać szkole, gdyż jest oczywiste, że potrzebuje go bardziej niż ja" - napisał.

O siódmej jest tylko dozorca

Katarzyna Felde, dyrektor liceum, w którym chciał uczyć Iain. Energiczna, rzeczowa, z wykształcenia matematyk.

Felde: - Szukałam anglisty do klasy z maturą międzynarodową, bo poprzedni wyjechał do Anglii. Iaina znaleźli uczniowie. Był sympatyczny. Poprosił, by oprowadzić go po szkole. Chciał wiedzieć, gdzie jest jego sala, palarnia, skąd się bierze klucze. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło.

Dostał olbrzymią salę geograficzną, w której zsunął ławki na środek. Bez sensu robić za każdym razem przemeblowanie, więc przydzieliłam mu salę nr 12. To sekretariat szkoły popołudniowej. Zgoda - tablicy tam nie ma. Dlatego przesunęłam zajęcia do sali komputerowej. I znów kłopot. Tam każdy siedzi przodem do komputera. Nauczyciela ma za plecami. Ale Iain nie powiedział: mam problem. Miałam zgadywać?

Klucze do pokoju nauczycielskiego. Jest tam zamek zatrzaskowy, żeby nic nie zginęło. Klucze bierze się z portierni. Iain wiedział, ale nie przewidziałam, że przyjdzie do szkoły piętnaście po siódmej. Nikogo w portierni jeszcze nie było. Nauczycieli też. Oni nie przychodzą godzinę przed lekcją. Przygotowują się do zajęć w domu. O siódmej jest tylko dozorca.

Ksero. Niestety, tak już u nas jest, że się płaci. Nie mamy pieniędzy.

Lekarz. Mamy umowę z konkretnym lekarzem i do niego Iaina skierowaliśmy. Nie mam wpływu, kiedy przyjmuje. A pomocy naukowych brakuje wszystkim. Trzeba sobie zorganizować. Mówiłam: potrzebujesz czegoś, kupimy. Ale nie jutro. Dostajemy pieniądze z magistratu. Najpierw musi być uchwalony budżet miasta.

Co dalej z klasą? Będę szukać innego nauczyciela, chyba już nie nativa, bo trochę się sparzyłam. To jednak inna kultura. Trudno się dopasować. Polskiego nauczyciela nie trzeba prowadzać za rączkę. Nie skarży się jak mały Kazio. U nas zawsze było trudniej, ale jakoś sobie radzimy. Ja, gdybym nie miała długopisu, zrobiłabym notatkę nawet kredką do powiek.

Iain przyjechał z kraju, w którym wszystko jest gotowe. I tak traktowaliśmy go lepiej niż polskich nauczycieli. Oni już nawet zgrzytali zębami.

Wczoraj zadzwonił do mnie rodzic i zapytał, co zrobię, żeby Iain wrócił. No to już przesada. Pretensji do niego nie mam, ale szukać i przepraszać nie będę. Nie mam za co.

Przepracował w sumie osiem godzin za około 160 zł brutto i tyle mu wypłacimy.


---
Czekamy na Wasze opinie: listydogazety@gazeta.pl




Źródło: Gazeta Wyborcza
Ostatnio zmieniony 2008-03-15, 12:27 przez edzia, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Jolly Roger
Posty: 1650
Rejestracja: 2007-12-15, 18:34

Re: szkolna codzienność

Postautor: Jolly Roger » 2008-03-15, 10:32

dobrze, ze zrezygnował, bo wygląda na pierdołę życiową.
We gonna ride the sea,
we pray to the wind and the glory
That's why we are raging wild and free

edzia
Posty: 4766
Rejestracja: 2008-02-05, 23:02

Re: szkolna codzienność

Postautor: edzia » 2008-03-15, 13:21

Jolly Roger pisze:wygląda na pierdołę życiową
może i tak, ale tu chyba chodzi o naszą szarą szkolną codzienność, o brak pieniędzy na kserówki, o licho wyposażone sale, itp. ..... to wszystko o czym pisze w artykule.

U nas to chyba tylko kredy jest pod dostatkiem, a poza tym to ciągle słyszymy, że nie ma pieniędzy, że może w przyszłym roku, że przecież jest projektor (jeden na całą szkołę i to w sali, w której nigdy nie mam lekcji, ale to szczegół), itede itepe. Często za swoje pieniadze kupuję jakieś pisaki, materiały, kseruję, dzwonię do rodziców.

Chyba nie tak powinno być. :evil:

Awatar użytkownika
dushka
Posty: 3902
Rejestracja: 2006-08-03, 19:39

Re: szkolna codzienność

Postautor: dushka » 2008-03-15, 20:37

Nie na pierdołę - po prostu przyjechał z normalnego kraju, gdzie szkolna codzienność wygląda zupełnie inaczej.

Awatar użytkownika
Jolly Roger
Posty: 1650
Rejestracja: 2007-12-15, 18:34

Re: szkolna codzienność

Postautor: Jolly Roger » 2008-03-16, 09:48

No i co jak nie ma ksera to mam się rozpłakać i rzucić papierami. Jak krzesła stoją tyłem do tablicy to trzeba robić aferę, a nie można zwyczajnie tych krzeseł przestawić.

Druga sprawa czy nasze szkoły nie są po części takie mizerne przez samych nauczycieli, którzy dokładają sie do ich utrzymania. Może przestańmy kupować pisaki, robić kserówki za własne pieniądze, jeździć na wycieczki bez wynagrodzenia, wozić uczniów na konkursy własnym autem.

ps. U mnie w ubiegłym tygodniu zabrakło kredy. Przez jeden dzień szkoła funkcjonowała bez niej. Obyło się bez dramatów. :wink: Nikt się nie zwolnił
We gonna ride the sea,

we pray to the wind and the glory

That's why we are raging wild and free

tomek
Posty: 60
Rejestracja: 2007-12-23, 15:02

Re: szkolna codzienność

Postautor: tomek » 2008-03-17, 15:24

Jolly Roger pisze:Może przestańmy kupować pisaki

Chyba tylko sobie długopis kupujesz, nie wiedzę tu problemu
Jolly Roger pisze:obić kserówki za własne pieniądze,

heh, a niby moja buda taka biedna a na kserówki ją stać, przez całą swoją naukę tylko raz dawałem na ksero, bo nie chciałem pisać odręcznie :P
Jolly Roger pisze:eździć na wycieczki bez wynagrodzenia
hmmm... ile razy w ciągu roku jeździsz na wycieczki, czy one nie są w czasie lekcji, jak w ciągu roku wyjdzie raz pojechać na wycieczkę w sobotę to świat jeszcze się nie zawali...
Jolly Roger pisze:wozić uczniów na konkursy własnym autem.
nieraz jechałem samochodem z nauczycielem na jakiś konkurs jego furą. 40km w jedną stronę i powrót. Autobusem kosztowało by max 12zł. Nauczyciel za mnie dostał 20zł. Policz jeszcze siebie, i ewentualnie jeszcze jakieś max 2 osoby. To się nawet opłaca.
Jolly Roger pisze:ps. U mnie w ubiegłym tygodniu zabrakło kredy. Przez jeden dzień szkoła funkcjonowała bez niej. Obyło się bez dramatów. :wink: Nikt się nie zwolnił
No widzisz... ;]

Nie czaje czemu skarżycie się na to że szkoły biedne są... Ciekawe na co idzie kasa z RADY RODZICÓW czy jak to się tam nazywa... A może jakieś popijawy na radzie są za nią organizowane :mrgreen: , a może trzeba podnieść swoje wymagania wobec uczniów i przez wysokie miejsce szkoly w rankingu jakąś kasę zdobyć. Nie odpisujcie mi chociaż że cała ta kasa idzie na nagrody dla uczniów, ksero dla uczniów, ....dla uczniów, ....dla uczniów, itp. itd. Heh, ile zbieracie od uczniów na ten (szczytny) cel. U mnie w budzie obecnie 10zł miesięcznie =>100rocznnie =>w rzeczywistości około 20zł od osoby, w gimnazjum pobierali 5zł od osoby na cały rok i kasy wystarczyło :!:

Awatar użytkownika
chiczi
Posty: 3046
Rejestracja: 2006-10-02, 16:12

Re: szkolna codzienność

Postautor: chiczi » 2008-03-17, 16:33

tomek pisze:Ciekawe na co idzie kasa z RADY RODZICÓW czy jak to się tam nazywa... A może jakieś popijawy na radzie są za nią organizowane

Bardzo dowcipny jesteś :|. Ja obecnie jestem wychowawcą uczniów III klasy gimnazjum i z pieniędzy Rady Rodziców spora grupa uczniów będzie miała dofinansowanie komersu.

tomek pisze:Nie odpisujcie mi chociaż że cała ta kasa idzie na nagrody dla uczniów, ksero dla uczniów, ....dla uczniów, ....dla uczniów, itp. itd. Heh, ile zbieracie od uczniów na ten (szczytny) cel. U mnie w budzie obecnie 10zł miesięcznie =>100rocznnie =>w rzeczywistości około 20zł od osoby, w gimnazjum pobierali 5zł od osoby na cały rok i kasy wystarczyło

Pytasz o kasę zbieraną na ksero? U mnie takiej "opłaty" nie ma. Kseruję materiały dla uczniów i młodzież nie płaci za to ani grosza.

Awatar użytkownika
Jolly Roger
Posty: 1650
Rejestracja: 2007-12-15, 18:34

Re: szkolna codzienność

Postautor: Jolly Roger » 2008-03-17, 21:16

tomek pisze:
Nie czaje czemu skarżycie się na to że szkoły biedne są... Ciekawe na co idzie kasa z RADY RODZICÓW czy jak to się tam nazywa...


Jeśli nie wiesz to idź się zapytaj rodziców. powinni wiedzieć, bo dyrekcja ustala z rada rodziców na co idą te pieniądze i się przed rodzicami rozlicza.
Rodzice mogą też poprosić o wgląd do całego budżetu szkoły. To nie są jakieś tajne sprawy. Może wtedy zaczaisz.

A na wycieczki? Jak mam 4 godziny w danym dniu to gdzie na wycieczkę pojedziemy? Dookoła wsi?? Za resztę mi zapłać, bo niby dlaczego mam poświęcać własny czas i rodzinę. A jak dwudniowa, bo takich głównie się uczniowie domagają to proszę też zapłacić za nadliczbówki, godziny nocne i szkodliwe za pracę przez 24/dobę.
We gonna ride the sea,

we pray to the wind and the glory

That's why we are raging wild and free

edzia
Posty: 4766
Rejestracja: 2008-02-05, 23:02

Re: szkolna codzienność

Postautor: edzia » 2008-03-17, 23:35

miwues pisze:Nauczyciele to tacy ludzie, którzy czasem rozmawiają o pieniądzach, ale nie uważają ich za najważniejszą wartość w życiu. Przeciętny polski nauczyciel pojedzie z Tobą na wycieczkę dla czystej przyjemności kontaktu z uczniami, dla przyjemności, jaka płynie z pokazywania im świata - i to nawet wtedy, gdy westchnie sobie czasem: mogliby mi za taki wyjazd zapłacić więcej, kupiłbym córce nowe buty do szkoły.

Czy swoją postawą, swoim zachowaniem i stosunkiem do nauczyciela jesteś w stanie sprawić, aby kontakt z Tobą - w szkole i na wycieczce - był dla nauczyciela czystą przyjemnością? Czy starasz się okazać wdzięczność nauczycielowi, w którego oczach widzisz radość z pokazywania Ci świata?


Brawo, miwues, pięknie to ująłeś :flower:

Jolly Roger pisze:U mnie w ubiegłym tygodniu zabrakło kredy. Przez jeden dzień szkoła funkcjonowała bez niej. Obyło się bez dramatów. Nikt się nie zwolnił
Przez jeden dzień, nawet tydzień to przecież nie tragedia, zawsze można wymyślić jakiś plan awaryjny i to nie tylko z braku kredy, czy prądu, czasem z braku sali (trzeba jakoś na korytarzu), czy innych niespodzianek.

Problem jest, gdy taka niespodzianka trwa np. miesiąc, to wtedy wkurza, oj, wkurza.

Jolly Roger pisze:Może przestańmy (...) robić kserówki za własne pieniądze
kiedy to czasem jak brak kredy ... przez miesiąc

tomek
Posty: 60
Rejestracja: 2007-12-23, 15:02

Re: szkolna codzienność

Postautor: tomek » 2008-03-17, 23:39

heh, zacznę od tego iż nie wiem czemu nie powinienem się wtrącać (przynajmniej ja tak to odbieram), skoro już jestem pełnoletni i też jestem dorosły. 8)

chiczi pisze:Bardzo dowcipny jesteś :| . Ja obecnie jestem wychowawcą uczniów III klasy gimnazjum i z pieniędzy Rady Rodziców spora grupa uczniów będzie miała dofinansowanie komersu. Pytasz o kasę zbieraną na ksero? U mnie takiej "opłaty" nie ma. Kseruję materiały dla uczniów i młodzież nie płaci za to ani grosza.

Nie tylko dowcipny, podobno jestem ironiczny, chociaż jedno nie wyklucza drugiego. No i dobrze że nie płaci, widocznie mało się płaci na "RADĘ RODZICÓW", albo pisać petycję do św. Mikołaja o darmowe xero. :lol:

Jolly Roger pisze:Jeśli nie wiesz to idź się zapytaj rodziców. powinni wiedzieć, bo dyrekcja ustala z rada rodziców na co idą te pieniądze i się przed rodzicami rozlicza.
Rodzice mogą też poprosić o wgląd do całego budżetu szkoły. To nie są jakieś tajne sprawy. Może wtedy zaczaisz.
Ja takiego problemu nie mam, aby zaglądać do budżetu;]

Jolly Roger pisze:A na wycieczki? Jak mam 4 godziny w danym dniu to gdzie na wycieczkę pojedziemy? Dookoła wsi?? Za resztę mi zapłać, bo niby dlaczego mam poświęcać własny czas i rodzinę. A jak dwudniowa, bo takich głównie się uczniowie domagają to proszę też zapłacić za nadliczbówki, godziny nocne i szkodliwe za pracę przez 24/dobę.
A czy to się nagminnie zdarza... ? Jeśli tak to zawsze możesz strajkować, zgłosić się do związków zawodowych, w ostateczności zwolnić się z pracy. Ale jeśli kochasz nauczać ludzi to możesz też pracować na uczelni (jeśli masz odpowiednie wykształcenie), albo jeśli kochasz dzieci to możesz pracować w jakimś poprawczaku albo w żłobku, tam takich problemów zdaje się nie ma :mrgreen:

miwues pisze:Nauczyciele to tacy ludzie, którzy czasem rozmawiają o pieniądzach, ale nie uważają ich za najważniejszą wartość w życiu.
Nie wszyscy :x , ale większość jest taka jaka piszesz :)

miwues pisze:Czy swoją postawą, swoim zachowaniem i stosunkiem do nauczyciela jesteś w stanie sprawić, aby kontakt z Tobą - w szkole i na wycieczce - był dla nauczyciela czystą przyjemnością? Czy starasz się okazać wdzięczność nauczycielowi, w którego oczach widzisz radość z pokazywania Ci świata?
Oczywiście, że staram się aby był przyjemnością i tego również wymagam od nich. Moje zachowanie jest zdaje się bardzo dobre, przynajmniej tak mnie nauczyciele oceniają :P Fakt często psorzy nie potrafią pogodzić się z krytyką (a ja często to robię, nie zawsze w sposób dosłowny), wtedy nie zawsze jest miło, wiem to z własnego doświadczenia :D A co do wdzięczności dla nauczyciela za to że "pokazuje mi świat"... Z wieloma którzy mnie już nie uczą mam wspaniały kontakt, a inni to są tacy że nawet dzień dobry nie chcą mi odpowiedzieć :twisted: ...hehe tak im sie dałem zapamiętać :twisted: :twisted: :twisted:

Awatar użytkownika
Jolly Roger
Posty: 1650
Rejestracja: 2007-12-15, 18:34

Re: szkolna codzienność

Postautor: Jolly Roger » 2008-03-18, 16:01

tomek pisze:Fakt często psorzy nie potrafią pogodzić się z krytyką (a ja często to robię, nie zawsze w sposób dosłowny), wtedy nie zawsze jest miło, wiem to z własnego doświadczenia :D
To co uprawiasz to nie krytyka, ale podłe oszczerstwa. Z jednej strony zarzucasz, że nauczyciele przeznaczają pieniądze od rodziców na popijawy, a z drugiej chwalisz się ignorancją na temat jak wygląda budżet szkolny.
Do tego dochodzi postawa roszczeniowa niestety ale wyuczona przez samych nauczycieli i przez kulawy system. Niby dlaczego mam dokładać ze swoich na różne niedostatki szkoły. Czemu mam dokładać się z mojej marnej pensji do niewydolnego systemu i utrzymywać tą fikcję? Żeby potem usłyszeć, ze nie mam co narzekać, bo pracuję 18 godzin, że mam ferie i wakacje, że korona mi nie spadnie jak raz w miesiącu przyjdę na dyskotekę, jak zawiozę dzieciaki na konkurs lub pojadę za półdarmo na wycieczkę. Korona mi nie spadnie jak latem będę pełnił dyżur w szkolnej hali gimnastycznej i jak odmaluję salę, bo umiem. Korona mi nie spadnie jak 3 razy do roku zrobię ksero na próbne testy gimnazjalne. Korona mi nie spadnie jak zakupie trochę materiałów na szkolny teatrzyk, żeby przedstawienie jako tako wyglądało. tak robili pani Hania i Zosia oraz pan Stach więc mnie też korona nie spadnie. Tylko niby dlaczego mam to robić? I tak przyjdzie jakiś palant i mnie obrzuci błotem, że przepiłem kasę z jego składek.
We gonna ride the sea,

we pray to the wind and the glory

That's why we are raging wild and free


Wróć do „Szkolna codzienność”