Straszne nieprzyjemności miałem dziś ze strony nauczycielki-wychowawczyni pewnej klasy X. Otóż w zeszłym roku uczyłem ów klasę X wiedzy o kulturze, a że ten przedmiot jest tylko przez jeden rok, to już w tym się z nimi nie widuję. Oprócz Woku w tym liceum uczę też angielskiego i klasa wpadła na pomysł, by złożyć prośbę do dyrekcji, żebym miał zajęcia angielskiego przynajmniej z jedną z grup (od tego roku szk. każdej klasie przypisani są dwaj naiczyciele języka obcego, do tej pory był jeden). Oczywiste było, że albo się dyrekcja ustosunkuje do tej prośby, albo nie i jednak chyba nic z tego. Otóż sedno sprawy w tym, że kilka osób z tej klasy podeszło do mnie po rozpoczęciu roku ,i powiedzieli co mają w zamiarze, a ja powiedziałem, że jak najbardziej mają do tego prawo, tym bardziej , iż każda z klas w tym roku otrzymuje drugiego n-la języka obcego. Dziś wychowawczyni tej klasy powiedziała mi z oburzeniem, gdy się mijaliśmy (bo nawet dzielimy wspólną salę), że jak mogłem zachęcić jej klasę do takiego działania, skoro dyrekcja już przydzieliła innego nauczyciela i że nauczyciel to nie przedmiot, który można wymieniać. Fakt, że o całej sprawie nie wiedziała i chyba to ją naprawdę boli. Z tą klasą bardzo się zżyliśmy, bo oprócz godziny woku spędza;liśmy razem mnóstwo czasu na próbach, bo ta klasa (o profilu hum.) bardzo mi pomagała w uroczystościach. Bardzo mnie to uderzyły te oskarżenia, zwłaszcza że ów nauczycielka zapewne oczerniła mnie w oczach dyrekcji..

Sztuka jest pokarmem duszy.