miwues pisze:Tak, jest ważne.
No cóż, dalej nie piszesz dlaczego, ale trudno.
miwues pisze:Tak, bardzo często pytam, o czym rozmawiali. Jeżeli uda im się mnie przekonać, że o treści lekcji, to raczej nie wyciągam konsekwencji.
Doświadczony nauczyciel kątem oka patrząc i rozmowy nie słysząc jest w stanie odróżnić pytanie o znaczenie słówka w tekście, czy dlaczego taki wzór zastosowano od zwykłych pogaduszek.
Rozpaczliwie bronisz postawionej tezy MIwuesie pisząc coś, co do Ciebie nie podobne.
iTulka pisze:Vuem, Ty jako wychowawca naprawdę nie widzisz sensu zapoznania się, choćby pobieżnego, z treścią uczniowskiej lekcyjnej korespondencji? Przecież właśnie znajomość tej treści pozwala podjąć odpowiednie kroki wychowawcze. Inaczej zareaguję na liścik z obelgami (włączenie do akcji rodziców), inaczej na wyznania miłosne kolegi do koleżanki (dyskretne "schowaj to teraz, napiszesz na przerwie"), inaczej na krótkie hasła, inaczej na dłuższe wypowiedzi (nie uważał przez dłuższy czas), inaczej na ściągę (możliwość obniżenia oceny). To nie jest wtykanie nosa w prywatne sprawy dziecka, myślę nawet, że powinniśmy czytać co naszym uczniom po głowach chodzi, kiedy nie uważają

Czy Ty jako wychowawca nie widzisz sensu uczenia tych dzieci szacunku do drugiego człowieka również poprzez okazywanie im go?
czy nie uczysz ich właśnie poszanowania prawa drugiego człowieka do prywatności, dając im go?
Parafrazując zdanie Miwuesa "dziecko ma prawo przede wszystkim nie mieć prawa"?
Oczywiście, że w pewnych sytuacjach uzurpować będę sobie prawo do poznania treści, ale to dotyczy sytuacji, w których zachodzi uzasadnione podejrzenie złych postępków.
Jeśli z zasady mam sprawdzać zachowanie moich uczniów poprzez czytanie wszystkiego, zaglądanie wszędzie i nadstawianie gumowego ucha, to będę żandarmem, szpiegiem, wścibską babą z magla.
Przy okazji polowania na autorów niecnych słów podepczę 10 innych.
A to będzie nie fair.
Nie wymyślaj ściągawek, czy temu podobnych rzeczy, bo nie o tym mowa.
iTulka pisze:To nie jest wtykanie nosa w prywatne sprawy dziecka, myślę nawet, że powinniśmy czytać co naszym uczniom po głowach chodzi, kiedy nie uważają

W jakim celu?
Bo to wpłynie na rodzaj podjętych środków w celu zainteresowania ich lekcją, czy rodzaj i wysokość kary im wymierzonej?
malgala pisze:Opisane przeze mnie przypadki ani patologiczne, ani wyjątkowe nie są.
Jak widzisz, naruszenie prywatności dziecka okazało się w tych przypadkach bardzo pomocne.
Na ile oceniasz odsetek takich sytuacji by uznać z zasady, że dziecko ma prawo nie mieć prawa do prywatności?
Czy gdy napiszę o przypadku, gdy ujawnienie treści listu doprowadziło dziewczątko do myśli samobójczych, to zmienisz zdanie?
zapewne nie, bo będzie to równie sporadyczna sytuacja.
Równie dobrze Malgalo moge podjąć decyzję o rewidowaniu każdego przed lekcją, bo przecież któregoś pięknego dnia ktoś może przynieść broń swojego ojca i uratuję w ten sposób życie.
malgala pisze:Czasami ma nie tylko prawo, ale i obowiązek tę prywatność naruszyć.
Czasami tak, sam o tym pisałem, ale w określonych sytuacjach, a nie profilaktycznie z zasady.
Nie z powodu przekonania, że dziecko prawa do prywatności nie ma i to dla jego dobra.
O tym co się z dzieckiem dzieje, można wiedzieć bez ładowania się buciorami w każdy zakątek jego życia.
Bo dojdziemy do nauczyciela-urzędnika państwowego i to w północnokoreańskim wydaniu.
Czytasz pamiętniki swoich dzieci, ich korespondencję, przeszukujesz ich szuflady i rzeczy?
Zapewne nie, bo masz zaufanie. Bo czujesz, że potrzebują tej "własnej przestrzeni", tak jak Ty.
A autorzy tego przeczytanego przez Ciebie liściku zapewne mieli już wtedy co nieco na sumieniu, więc i można było ich o neicne słowa posądzać.
Napisałem wcześniej, że oczywiście w pewnych sytuacjach należy to zrobić, ale nie jako naczelna zasadę postępowania wychowawcy.