Postautor: Yoka » 2008-05-13, 20:38
nie zaprzeczam, są różne przypadki, ale posiadanie certyfikatu, a umiejętność prowadzenia lekcji obcego języka to dwie różne sprawy. Czasami osoba świetnie znająca język jest marnym nauczycielem, bo nie wie w czym rzecz, aby lekcja miała ręce i nogi i zainteresowała ucznia:) Ale bywa też na odwrót np. posiadający certyfikat opanował umiejętność prowadzenia, ale mimo certyfikatu zdanego, jego językowe umiejętności pozostawiają wiele do życzenia. O ile w gimnazjum, czy podstawówce będzie ok, to w dobrym LO przepadnie i bardzo szybko stanie się pośmiewiskiem uczniów, którzy sami posiadają te same certyfikaty, co niektórzy "angliści".
Więc bywa różnie, ale dla przykładu, czy nauczyciela będącego mgr biologii z przyg. pedag. można by porównać do nauczyciela będącego mgr ekonomii z kursem biologii (wiem, że takowych nie ma:)?
Trochę mi przykro, że każdemu się wydaje, iż wystarczy kurs (bo tak napisali w rozporządzeniu i to tylko przez rzekome braki anglistów na rynku) i już będzie się super anglistą. To po co studiować filologię? Nie są to studia z serii łatwych. Która z tych osób z certyfikatem zaliczała metodykę, pscyhologię w języku angielskim? Która poznała literaturę i historię krajów anglojęzycznych w jęz. ang? To jest ogrom wiedzy również językowej, której osoby po kursach nie posiadają. Nie wspomnę pisania pracy mgr i jej obrony również w jęz. ang. Osoby mające kurs tak naprawdę wyuczyły się zasad gramatycznych i schematu zdania owego egzaminu państwowego i to wszystko, niestety. Więc proszę nie porównywać i nie zrównywać osobę z certyfikatem z osobą będącą absolwentem filologii.
I ciekawe, czy gdyby dopuszczono podobne kursy z innych przedmiotów (nie studia podyplomowe, ale kursy), wszyscy biolodzy, historycy,itd., dalej by wypisywali takie rzeczy twierdząc, że to ci sami nauczyciele i ten z mgr właściwego kierunku wcale nie jest lepszy (czytaj: ma większą wiedzę).