mam na korkach uczennice 2 kl. gimanzjum, która jest krótko mówiąc leniem śmierdzącym, nie odrabia absolutnie żadnych zadań domowych, przychodzi na co druga lekcje, lekcję to najchetnie przegadałaby o pierdołach po polsku oczywiście - bez przerwy mnie zagaduje czy mam plany na sylwestra, czy lubie snieg, gdzie jade na ferie (sic!), co jadlam na obiad itd. reguły typu pierwsze 10 minut gadamy o czym chcesz, potem przestawiamy sie na angielski nie skutkuja. nic jej nie motywuje ani filmy na dvd, ani piosenki ulubionej piosenkarki, rozmowy pedagogizujące typu "język to podstawa", po prostu mi przerywa i zaczyna rozmawiać o czyms innym.
musze jej czasami po trzy razy upominac rob cwiczenie, bo poytrafi je po prostu przerwac i zacac gadac o czyms innym
koledzy i koleżanki, jak wy motywujecie swoich uczniów do nauki?