na miły Bóg, ludzie! Nie chciałam wywołać burzy

Chciałam tylko prosić o radę

. Może nie byłam zbyt precyzyjna, za co przepraszam , ale sądziłam, że koledzy/koleżanki po fachu wiedzą o co chodzi. Miałam na myśli różnicę między nauczaniem młodzieży licealnej, a dzieciaczków. Nie mam w tym względzie doświadczenia. Nawet moja osobista córka zostanie wkrótce inżynierem, a nie filologiem, więc niestety na niej też nie miałam okazji praktykować.
Proszę nie katujcie siebie, innych i mnie żartami ani ripostami tylko bądźcie pomocni
Oto lista pytań:
-Jakie tempo pracy można zastosować w klasie 2 podstawówki kiedy dzieci uczą się angielskiego od klasy 0?
- czy taka grupa (będzie to 7 osób) potrafi czytać i pisać i jak biegle (mniej więcej)?
- jakie są możliwości 8-9latków jeśli chodzi o skojarzenia i "creative thinking"?
- zakładając , że jest to szkoła prywatna (5 godzin angielskiego tygodniowo), na jakie możliwości językowe mogę liczyć?
- co ich nie znudzi?
-co najbardziej lubią?
-czym się (obecnie)interesują dzieci w tym wieku?
Lekcja ma być "własna", nie koniecznie związana z dotychczasowym materiałem. Dowiedziałam się o tej możliwości niedawno i nie mam zbyt wiele czasu.
Jeśli ktoś chce pomóc, to bardzo dziękuję. Jeśli nie, to nie mam żalu. Ale błagam, nie rzucajmy w siebie niczym niestosownym. To nie ma sensu i zapewniam Was (jako stara kobieta i nauczycielka) , że nasz zawód jest wystarczająco piękny, żeby czerpać z niego radość i siły do życia

Ja to ciągle robię i mam banana ta twarzy mimo nie najlepszych czasów i wypowiedzenia, które ostatnio musiałam podpisać wraz z innymi nauczycielami:)
pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę wielu sukcesów oraz sił do pracy!!!
