cyghost pisze:Zareagowałam na posty:
No i post Basso nie wskazuje na jego negację Internetu jako źródło informacji.
Jest reakcja raczej na negację książek drukowanych i bibliotek.
Student-Ruscow ma swój - możesz i uznać go za kontrowersyjny - sposób na promowanie materiałów drukowanych w sposób nieco bardziej aktywny niż ctrl-c + ctrl-v.
cyghost pisze: tak, traktuję uczniów jak osoby dojrzałe. Zauważyłam też, że są inteligentni, elokwentni, mają poczucie humoru i perfekcyjnie opanowali umiejętność korzystania z zasobów Internetu, a swoje telefony i netbooki darzą z głębokim uczuciem.
Dojrzałe, czyli na dobrą sprawę nie wymagające Twojego przewodnictwa, nauczania, kształtowania charakterów i nawyków?
Jeśli któryś dłubie w nosie i drapie się po dupie, to tez uznajesz za nawyk, w który nie powinnaś wnikać, bo zwyczajów dojrzałych ludzi nie da się / nie należy kształtować?
Co do wielbienia swoich urządzeń, to dla niektórych stanowią rzecz ważniejszą niż powinny stanowić.
Inni nerwowo sięgają po komórkę (kalkulator), gdy muszą 10% rabatu wyliczyć.
Czy zawsze musimy iść na łatwiznę?
Czy szkołą to tylko zdobywanie informacji? A może również rozwijanie inteligencji, elokwencji, czy pewnych umiejętności praktycznych?
cyghost pisze:Książka (wszystko jedno cyfrowa czy drukowana) to narzędzie, które służy do zdobywania wiedzy i umiejętności, przekazywania idei, a wreszcie czy może przede wszystkim żródło rozrywki. Książka to nie fetysz czy bóstwo.
Oczywiście, że tak. Ale tak jak nie można z alergią podchodzić do e-booków, tak i nie można odrzucać bibliotek i książek tradycyjnych, trzeba znaleźć ten złoty środek.
Poza tym googlanie eliminuje w ich przypadku nierzadko myślenie. Nie wykorzystuje wiedzy do podjęcia decyzji gdzie i czego szukać, a jedynie eliminuje niektóre z pierwszych wyników google, czasem polega i na wykorzystaniu pierwszego z brzegu.
Czy ze spokojem oczekujesz czasu, gdy zamiast jeść, będziesz pobierać bodźce zapachowe i smakowe z pendrive'a?
Nie będziemy jeździć na wycieczki, bo przecież wszystkie te miejsca możemy obejrzeć w internecie, nie musimy chodzić do kina, czy teatru, bo wszystko jest na youtubie, nie musimy sportu uprawiać, bo przecież gramy w tenisa w sieci, a jak tłuszczyku się zechcemy pozbyć, to się do jakichś wibratorów podłączymy i tłuszczyk wytrzęsiemy.
Dopóki słowo pisane nie ulegnie totalnej cyfryzacji dopóty napawajmy się też tradycją...przynajmniej pozwólmy im poznać tradycję...sami - szczególnie, gdy są dojrzałymi już ludźmi

- raczej się nie pokuszą...
... a książka w ręku jest jak jedzenie wykwintnej kolacji zamiast hamburgera, jak wizyta w teatrze zamiast oglądania W11, czy wakacje spędzone na górskich wędrówkach zamiast smażenia dupy na kołobrzeskiej plaży...
