Witam,
przeżywam ostatnio ciężkie chwile związane z pracą. Jestem młodym nauczycielem, drugi rok prowadzę klasę (ed. wczesnoszkolna), niestety w czasie tych dwóch lat zdążyłam już przeżyć małe załamanie nerwowe. Mam dość kiepskich rodziców w klasie (oczywiście nie wszystkich). Jest to szkoła prywatna, wysoko ceniąca się (zabójcze czesne) i w żaden sposób nie ceniąca pracownika. Wszystko robi się pod rodziców. I tak też doprowadziło to do sporej utraty mojego zdrowia (nerwica, astma na tle nerwicowym i inne problemy natury psychicznej). W tym roku dyrekcja postanowiła, że ja odpocznę, a moją klasę przejmie inny nauczyciel. Z jednej strony bardzo mi ciężko będzie powiedzieć dzieciom, że od września będą z kimś innym, ale z drugiej strony czuję ulgę, bo skończą się te wieczne problemy, pretensje, inwigilacja i nękanie mnie. Niestety nie jestem w stanie, i chyba nie chcę, opisywać, co tu przeszłam, ale jest mi naprawdę ciężko, straciłam wiarę w siebie, co co robię i .... już sama nie wiem, co mam robić i myśleć. Zwyczajnie boję się każdego następnego dnia w pracy. mam typowe mdłości już od niedzieli rano.
Kocham moje dzieci... są wspaniałe (jest jeden spory problem wychowawczy, ale to nie zmienia tego, co do Nich czuję). CO mam robić, co myśleć, jak działać? Już sama nic nie wiem