sądzę, że to pozorne.a ja znam przypadki kiedy w starszych klasach w szkole masowej dzieci te dobrze funkcjonują i nauczyciele radzą sobie
W czerwcu szóstą klasę opuściło 2 upośledzonych. Radzili sobie świetnie pod względem społecznym. Niestety poszli do gimnazjum z barkiem znajomości tabliczki mnożenia. I to nie z powodu braku chęci ze strony nauczycieli. Dziewczynka świetnie czytała mechanicznie, totalnie bez zrozumienia, liczyła na palcach: 300 - 200 i nie znała wyniku. Chłopiec sylabizował, a o rozumieniu nie wspominam. Rysowałam Mu tabelki w zeszycie ponieważ nie potrafił tego wykonać, a tabela widniała na tablicy. Uważam za fikcję w obecnym systemie edukacji indywidualizowanie pracy z takimi dziećmi w szkole masowej. I pięknie brzmiące opinie i wspaniale eksponujące się na papierze dostosowania wymagań pozostają.... na papierze. Jestem akurat tym przedmiotowcem, który interesuje się pracą z dzieciakami o specjalnych potrzebach, ale obserwuję i to w 2 szkołach niewesołą rzeczywistość. I pomimo moich chęci i woli przyznaję się, że jest to dla mnie ogromny trud. Tym bardziej, że efektów nie widać.