Przez ostatnie dwa lata byłam zwolniona z wf (problemy z kolanem- chondromalacja chrząstki, chodziłam na rehabilitację). W tym momencie jest już ok, i nie ma przeciwwskazań do chodzenia na wf. Jednak szkoła organizuje obowiązkowy basen. Nie ma takiej siły, która zawlekłaby mnie na basen, mam fobię przed pływaniem, i nawet, jeżeli miałabym się przełamać, to napewno nie robiąc z siebei pośmiewisko przed klasą. Słuchanie iluś osób, które myślą, że mi "wytlumaczą, że nie ma sie czego bać" też mi sie nie uśmiecha. Nie, i koniec.
Co powinnam zrobić? Mogę spróbować dogadać się z nauczycielem, żebym np. mogła np. zamiast tego zapisać się na jakieś inne zajęcia sportowe? Właściwie pani od wf miła była, miałam wizytę u lekarza przesuniętą z czerwca na październik, i spokojnie udało się dogadać, że przyniosę zwolnienie w październiku i nie muszę do tego czasu mieć usprawiedliwień od rodzica. Więc najpierw spróbuję się jakoś dogadać z tą panią, może i w tej sprawie nie będzie robiła trudności, ale wolałabym wiedzieć, jak "w teorii" wygląda takie "dostosowanie wymagań" do ucznia, który ma fobię przed pływaniem? W podstawówce zmuszali mnie do robienia jakichś ćwiczeń, których się bałam (fakt, że wymagania mieli mniejsze, niż do reszty uczniów

tylko co z tego?), pamiętam np. jak kazali mi ileś razy zanurzyć głowę, to będę mogła iść się przebrać, a jak nie, to jeszcze przez godzinę nie wolno mi wyjść z basenu. Oczywiście inne dzieci miały ubaw. Dlatego unikałam pływania jak się dało, ale za duża jestem na takie wygłupy i szkoda nerwów
