
Jestem obecnie w trzeciej klasie technikum o takim profilu, że takie szkoły można zliczyć na palcach jednej ręki. Niestety dosyć pilnie wystąpiła mi konieczność przeniesienia się do miasta, gdzie podobnej szkoły nie ma. I tu pojawia się mój problem. Chciałam kontynuować naukę w liceum, rozumiałam, że z racji różnic w programie musiałabym cofnąć się o rok niżej, gdzie wybiera się rozszerzenia. Nie uważałam tego za jakąś tragedie, w technikum i tak zdawałabym mature w 2016 roku, a że zbyt dobre ono nie było przenosząc się, zdam ją lepiej. Niestety dzisiaj, wstępnie dzwoniąc po szkołach w okolicy w dwóch usłyszałam, że jest to absolutnie nie mozliwe, ze względu na różnicę programową, w kolejnych dwóch:brak miejsc, a w piątej pani sekretarka głosem, który sugerował, że nie za bardzo wie, z czym to się je, żebym spróbowała złożyć podanie.
I tu pojawia się moje pytanie, a raczej pytania. Tak czy owak głównie sama uczyłam się matury, realizując rozszerzenie z matematyki i chemii, czy naprawde ta różnica programowa jest tak duża, aby jej nadrobienie w bądź co bądź prawie dwa lata, przekraczało możliwości intelektualne chyba nie najgłupszej 18-latki?
Po tym, jak próbując dowiedzieć się czegoś telefonicznie, nikt nie był w stanie powiedzieć mi więcej niż 3 słowa, stwierdziłam, że po prostu w najbliższy poniedziałek pojeżdzę po szkołach, i będę probowała porozmawiać z panem/panią dyrektor. Jakich użyć argumentów? Czy próba wzięcia ich trochę na litość może poskutkować? I czy lepiej widziane będzie pojawienie się samej, czy z rodzicem? (jestem pełnoletnia)
Proszę dość pilnie o odpowiedź bo czas goni, ja jestem poniekąd w kropce, a bardzo zależy mi na rozwiązaniu tego problemu. Nie oczekuje cudów, byłoby świetnie gdybym nie trafiła na jakieś kiepskie liceum bo jednak mature planuję jakoś przyzwoicie zdać. Korzystanie z korepetycji/nadrabianie zaległości po godzinach nie jest dla mnie problemem.
Pozdrawiam i dziękuje z góry za odpowiedź
