marakuja pisze:Po czwarte- ciekawa jestem, czy w sytuacji, gdy podczas kontroli na lotnisku zostanie odebrany Ci jakiś niebezpieczny (lub bezpieczny, ale zakazany) przedmiot, też będziesz posądzał obsługę o kradzież? Myślisz, że wygrasz w jakimś sądzie??
Po piąte- następny przypadek- policja wkracza do Twojego domu, ponieważ podejrzewa, że posiadasz nielegalne oprogramowanie. Następuje konfiskata dysku twardego- Ty posądzasz policję o to, że przeglądają bezprawnnie Twoje osobiste zdjęcia. Myślisz, że wygrasz w sądzie?
Porównanie mooooocno chybione.
Kłopot w tym, że pracę ochrony na lotnisku, a także przeszukanie przez policję, dokładnie regulują stosowne ustawy i rozporządzenia.

Wyszczególnione jest dokładnie, kiedy może nastąpić przeszukanie/odebranie czegoś, co się potem z tym dzieje, gdzie to trafia, kiedy (jeśli w ogóle) zostaje zwrócone. Policja ma obowiązek udostępnić mi dokumenty, które dokładnie wyszczególniają przebieg przeszukania, i to, co zostało w ramach niego zabrane.

Wszystko podlega dokładnej, proceduralnej kontroli, musi przebiegać w zgodzie z przyjętymi w prawie procedurami. Nie ma mowy o tym, by ktoś się na mnie przypadkowo wzbogacił.

Albo mnie zubożył, jeżeli faktycznie nie popełniłem przestępstwa.
I widzisz - kłopot jest taki, że nauczyciel to nie policjant, i jednego do drugiego nie ma co porównywać.

Nikt nauczycielowi bezpośrednio nie dał nigdzie prawa do pozbawiania kogoś własności, toteż nie istnieją żadne procedury, które w przypadku kradzieży, zniszczenia czy zgubienia sprzętu przez nauczyciela pomogłyby łatwo udowodnić, co, kiedy i na jakiej podstawie odebrał nauczyciel.

Czujesz różnicę?
Nawet kontroler biletów w autobusie, kiedy odbiera Tobie dokumenty w przypadku podejrzenia ich sfałszowania, celem wysłania do analizy - wystawia stosowne pokwitowanie...

A nauczyciel? Nic. Wolna amerykanka. Nikt go nie kontroluje, nikt nie pilnuje, a wiadomo - nauczycielami zostają ludzie bardzo różni.
BTW: czego Ty słuchasz?!
