


Teraz już znam Twoje stanowisko (twoim zdaniem te dwa podejścia o których mówimy da się pogodzić) i mogę się do niego odnieść.

A czy jedno wyklucza drugie?
No więc tak: moim zdaniem to się wyklucza. Po prostu nie potrafię sobie wyobrazić ludzkiego podejścia w przypadku bezwzględnego i skrupulatnego stosowania się do zasad, bo tak to wygląda u nas w szkole: rodzic może usprawiedliwić samodzielnie maksymalnie jeden dzień nieobecności z rzędu, zgodnie ze statutem.
I tak: mamy grupę "ludzkich wychowawców", którzy nie robią problemu z dwóch dni nieobecności pod rząd usprawiedliwionych przez rodzica (jeżeli tylko oczywiście nie jest to zjawisko ewidentnie notoryczne), a są tacy, którzy uczniowi z dotychczas niemal stuprocentową frekwencją każą przynosić akt zgonu zmarłego członka rodziny by mieć podstawę do usprawiedliwienia trzech dni nieobecności z powodu uczestnictwa w pogrzebie na drugim końcu Polski (przypadek autentyczny, z mojej klasy). Nie mam po prostu (na ten moment) pomysłu, jaka mogłaby być forma pośrednia godząca te dwa podejścia.
Co ciekawe, pan dyrektor w wywadzie dla szkolnej gazetki przyznał, że ten przepis to tylko "pewna formalność, do której wychowawcy powinni podejść z odpowiednim dystansem i wyczuciem". A pan wychowawca zmiękł dopiero, kiedy - jak to na każdego bezdusznego urzędnika - rodzice napuścili na niego "czwarta władzę".
