Witam wszystkich, znacznie goręcej niż zwykle z racji tego że na tym forum jest to mój pierwszy post. Borykam się z problemem jakim jest moja polonistka a za razem wychowawczyni. Obecnie jestem w drugiej klasie technikum i mam podstawy do tego by sądzić iż moja kochana nauczycielka niesłusznie ocenia prace moje jak i reszty klasy. Najsmutniejsze jest to że technicznie rzecz biorąc nie mamy żadnych praw...
W gimnazjum ? W gimnazjum kochałem polski, mało tego każdy dostrzegał moją ponadprzeciętną zdolność do pisania, tworzyłem (i wiem że talentu nie straciłem) świetne prace. Teraz stanowczo zaprzeczę mówiąc zdecydowanie nie, bo pewnie większość tu obecnych pomyślała że byłem rozpieszczany w szkole gimnazjalnej, otóż nie tak nie było.
Wracając do tematu. Wiem że napisałem świetną pracę, wszystkie kryteria spełnione, dwa tygodnie oczekiwania na ocenę i... 2 ! Mam tego serdecznie dosyć. Kiedyś zirytowany poszedłem do niej i zapytałem wprost co jej w tej pracy nie pasuje ? Spojrzała na mnie, stwierdziła że praca jest kiepska, zerknęła jeszcze parę razy na nią i poprawiła mi ocenę na 3 !
Jakiś czas temu nakazała nam pisać karną kartkówkę bodajże za to że moja grupa językowa uznała że na dziś starczy nam lekcji i z ostatnich dwóch godzin sami się 'zwolniliśmy'. Na karnej kartkówce były trzy pytania. Dwadzieścia sekund przed oddaniem kartek dowiedzieliśmy się że każde z trzech pytań jest oceniane osobno, następstwem tego były trzy oceny niedostateczne u co poniektórych.
Statystycznie co lekcje piszemy jakąś pracę pisemną na ocenę (nie, nie przesadzam) i oczywiście każda moja praca jest... słaba i oceniana na 2. Mam nawet wątpliwości czy te prace są przez nią czytane. Mamy już tak dużo ocen że zabrakło rubryk w dzienniku !
Nie liczę na to że ktoś mi pomoże rozwiązać ten problem bo niestety pomoc nie nadejdzie znikąd... musiałem się zwyczajnie wyżalić gronu ludzi z tej branży
