Poniższy tekst był pisany gdy w moim organizmie znajdowały się jeszcze negatywne hormony. Jest to efekt wyrzucenia z siebie wszystkich moich emocji. Dziękuję za uwagę.
__
Od zawsze myślałem, że nauczyciel osiąga sukces wtedy, jeśli nabyta przez jego ucznia wiedza zostanie wykorzystania w celu innym aniżeli otrzymaniu dobrej oceny.
Myliłem się..?
Technika. Gimnazjum. Trzecia klasa.
Właśnie mamy lekcje 'elektroniczne' - elementy, symbole, łączenie oporników, obliczanie wartości... W pierwszej klasie wykonałem pewien projekt, który rozwijaliśmy wspólnie z kolegami z forum elektroda.pl. Chodzi o piórnik z wyświetlaczem
(godzina + notatnik) sterowany pilotem wbudowanym w mazak. Leży mi to już od dawna, uznałem, że skoro teraz mamy lekcje z tym tematem związane - zabiorę go do szkoły aby poznać opinię nauczyciela.
Uczniem nie jestem 'dobrym' - nie mam piątek i szóstek. Dotychczas na nowy semestr z kartkówek mam dwie oceny niedostateczne. Nienawidzę się uczyć(szczerze mówiąc- nie uczę się w ogóle) teorii tylko po to aby coś zaliczyć. Nie z przedmiotów które mnie interesują. Na lekcjach nie uważam, zdaję sobie sprawę, że przez rozmowy które prowadzę mogę czasami przeszkadzać.
Na dzisiejszą lekcję zabrałem swój projekt. Po dzwonku zaczekałem aż większość wyjdzie z klasy. Kilka osób zostało poprawiać kartkówki. Podszedłem do pani Marii. Jest to starsza osoba, moim zdaniem nie stworzona do pracy z dziećmi. Nie potrafi zainteresować ani utrzymać dyscypliny.
- Jako, że mamy obecnie lekcje elektroniczne postanowiłem przynieść piórnik, który wykonałem dwa lata temu. Jest szansa na uzyskanie pani opinii?
- Nie widzisz, że inni piszą? WYJDŹ STĄD!
Nie odpuściłem. Stanąłem obok niej i zaczekałem, aż wszyscy skończą pisać i opuszczą salę. Wtedy po raz kolejny podjąłem próbę nawiązania dialogu. Powiedziałem, że chciałbym porozmawiać, poznać opinię. Szczerze mówiąc zależało mi na usłyszeniu jakiejkolwiek pochwały, choćby- "Dobra robota". Niestety nie było na to szans. Na moją pracę chyba nawet nie spojrzała; może kątem oka gdy nie widziałem. W odpowiedzi usłyszałem tylko abym wyszedł, że nie będzie ze mną rozmawiać, że dyskusję mogę sobie prowadzić z kolegami.
- Myślałem, że nauczycielowi zależy na tym, aby uczeń rozwijał się także poza szkołą...
Trochę zmiękła. Mimo to otrzymałem serię niegrzecznych, głośnych uwag: "gdybyś to przy mnie robił", "nie będę z tobą rozmawiać", "ciekawe czy gdybym cię poprosiła o opisanie działania to byś potrafił...".
- Owszem. Sercem układu jest mikroprocesor Atmega8. Program został napisany w bascomie. Całość wykonałem samemu, projekt rozwijany był na znanym forum. Wspólnie opracowywaliśmy program. Nie podważam, że to nie ja jestem jego całkowitym autorem.
Nie oszukujmy się. Nie ma pewnie większego pojęcia o tym jak działa taki mikroprocesor. Ale nie o to mi chodzi.
- Zalicz najpierw te dwa sprawdziany. Dobrze, że ci koleżanka pomogła na lekcji bo byś nie potrafił przy tablicy obliczyć tego rezystora.
- Potrafię. Wykonałem ten piórnik. Taka wiedza jest z nim ściśle związana, nieprawdaż?
Nie było sensu abym dłużej się z nią sprzeczał. Było pewne, że do niczego to nie doprowadzi. Wyszedłem.
To oczywiście skrót tych wydarzeń, tak naprawdę było o wiele gorzej. Jej stosunek do mnie był totalnie olewający, w jej głosie czułem pogardę. Niektóre wypowiedzi były wymawiane takim tonem, że pewnie pół segmentu mogło je usłyszeć. Gdyby to jak do mnie mówiła się wydało, wyleciała by z pracy jeszcze w tym samym dniu. Pewnie nie wyobrażacie sobie, co czułem w momencie gdy szedłem do szatni...
Ja rozumiem, że może nie jestem uczniem i człowiekiem idealnym, czasami sprawiam trudności, często samemu nie okazuję do niej szacunku(choćby przeszkadzając na lekcji). Nigdy nie darzyła mnie sympatią(chyba nikogo nie darzy?). Jestem jej całkowicie obojętny. Dzisiaj jednak przesadziła. Czy to jednak jest usprawiedliwieniem takiego zachowania?
Tak sobie myślę: może poprawię te oceny i spróbuję po raz kolejny? Nie wiem jednak czy jest sens, co gdy znowu powie: "Dasz mi wreszcie spokój? Czego ty tak właściwie ode mnie chcesz?".
Gdybym ja był nauczycielem, podejrzewam, że ogromną radość sprawił by mi fakt gdyby mój uczeń przyszedł pochwalić się efektem wykorzystania wiadomości przekazanych przeze mnie. Nieważne jaki by był, gdyby z dobrą wiarą przyszedł porozmawiać - nie potraktował bym go w taki sposób.