
Zacznę od mojej ulubionej nauczycielki, która uczy j. angielskiego.
Co tu dużo mówić, świetna babka. Potrafi znakomicie wytłumaczyć cały materiał. Jest młoda, ale mimo to nie ma problemu z prowadzeniem lekcji. Nawet Ci którzy gadają jak najęci mają do niej szacunek i starają się zachowywać wręcz wzorowo

Oby więcej było takich nauczycieli.
A jakiego nauczyciela nie lubię?
Zdecydowanie mojej wychowawczyni. Ona jest taka, że wszystko musi wiedzieć - gdzie? z kim? kiedy? po co? Masakra. No i jest jeszcze jedna nauczycielka. Uczy geografii. To starsza pani, której się większość osób boi. Na jej lekcjach jest jak "makiem zasiał".
Czasem zdążymy napisać tylko temat lekcji, ponieważ potrafi się na nas drzeć przez 50 minut ( zostajemy na przerwach).