edzia pisze:To po co w takim razie ujednolicać na poziomie szkolnym skalę oceniania? Jeśli już ujednolicimy, to chyba nie po to, by potem profesor Kowalski mówił uczniom, że u niego są wyższe wymagania, a u profesora Nowaka niższe, niż te ogólnoszkolne, prawda?
Edziu, jeśli ujednolica
my, to podpisuję się pod tym nie po to, by jej nie stosować.
Robię to z jednego z poniższych powodów (a może są i inne):
a) czuję taką potrzebę, bo np. wierzę, że jest to wskazane dla skuteczności naszych działań,
b) bo, choć nie jestem do tego przekonany, to czuje potrzebę solidarności, więc bez problemu się dostosuję,
c) bo mi to lotto, chcą dopa za 30%? Ok, zrobię test tak, by i tak swoje osiągnąć,
d) mi to lotto, a skala i tak pokrywa się z tą, do której jestem przekonany, więc jest OK.
Ale ujednolicając skalę wyraźnie wskazujemy na to, czego ujednolicenie dotyczy.
Czyli wspólną miarą oceniam jakieś testy podsumowujące rok nauki lub nawet krótszy okres czasu, egzaminy próbne, czy np. testy standaryzowane na wzór egzaminu - bo w tej mierze takie są oczekiwania uczniów, rodziców, czy nawet nauczycieli w stosunku do możliwości porównywania mając w perspektywie zdawanie egzaminu.
Ale bez problemu oceniam w inny sposób te sprawdziany, które są na tyle specyficzne i różne od innych, sprawdzające umiejętności i wiedzę na tyle kluczową dla pozytywnego zaliczenia tych powyższych, że widzę sens zmiany.
Mogę dać dopa za 40% w wypowiedzi pisemnej dotyczącej wad i zalet polityki ekologicznej w naszym kraju, ale biorąc pod uwagę, że nie nauczę ich pisania analitycznych tekstów bez bardzo dobrej znajomości słownictwa, więc tzw słówka zaliczę od 50, czy 60%.
Ucząc np. matematyki może dasz dopa za rozwiązanie zadań na poziomie 30%, ale znajomość tabliczki mnożenia, czy wykucie wzorów na poziomie 30% Cie już nie zadowoli.
(Jeśli wg matematyków bzdury klepię, to się
Poza tym, chyba wiesz Edziu, bo o tym zdaje się rozmawialiśmy, że stosowanie wspólnej skali nie przeszkadza w różnicowaniu wymagań przez nauczycieli.