Kontakt z klasa masz przez pozostałe 30-parę godzin.
Pani bibliotekarce można wyjaśnić, że nie masz żadnej lekcji i chyba lepiej jeśli coś poczytasz niż miałabyś bravo-girl oglądać lub bezproduktywnie siedzieć i bąki zbijać.
Co do Twojej obecności to w sumie musisz zrozumieć, że to złożony problem.
Czy sądzisz, że to prawo nakazywałoby nauczycielowi zgadzać się na obecność każdego ucznia, nawet z innej klasy, bo "oni mają prawo przebywać z tą klasą"?
Skoro nie uczęszcza na takie zajęcia, uczy sie tego przedmiotu w innej grupie, to po co ma siedzieć?
W sumie poza tlenem nic nie zabiera, pozwalam na to, ale jeden numer i wylotka...do biblioteki, na korytarz, czy gdzie bądź.
Skoro się zachowujesz właściwie, to nie powinno być problemu. Choć sama przyznajesz, że pogaduchy uskuteczniałaś, ...tyle, że niekoniecznie najgłośniej.
No ale jeśli już dojdziemy, że katechetka złośliwa jest, to wracamy do punktu wyjścia.
Zrezygnuj z przebywania na tych lekcjach.
Nie rozumiem w takiej sytuacji uporu...no chyba, że chcesz takie sytuacje prowokować
Co do generalizowania na temat księży i katechetów, to ilu z nich znasz? Na ilu lekcjach religii z różnymi prowadzącymi bywałaś?
Powtarzasz teraz obiegowe opinie.
Równie dobrze mogłabyś to samo wypisywać na temat polonistów, językowców, czy matematyków.
Nie można generalizować i wypisywać, że uczniowie sa źli z natury...ale tego samego nie wolno robić również w stosunku do nauczycieli, jeśli oczekujesz sprawiedliwego podejścia do Twojego problemu, to zdobądź się też na obiektywizm.