Czy zauważyłeś, żeby na tym forum którykolwiek z nauczycieli o swoich uczniach wyrażał się "te buraki"? Chyba nie. Trzymajmy fason
Tak to już jest na tym świecie, że jedni rodzą się zrzędami, drudzy widzą wszystko w różowych kolorach
...a innych krótkie życie nauczyło konieczności nazywania wszystkiego po imieniu...

Choćby nie wiem, jak bogaty miało się zasób słów, czasem na usta cisną się te ostrzejsze. Ale i tak nie najostrzejsze.
No ale nic... Rozumiem, że nie każdy musi moje zdanie podzielać.
Co do zrzędliwości: faktycznie, zdarza się to w każdej losowo dobranej grupie ludzi i trudno winić kogokolwiek za jego cechy charakteru, które w gruncie rzeczy w małym stopniu zależą od niego. Chociaż z drugiej strony - w pewnych grupach zawodowych (które wypełniają ważne, odpowiedzialne zadania, gdzie błędy mogą być tragiczne w skutkach) powinno się eliminować przynależność do nich osób o określonych cechach psychicznych czy fizycznych. Albo redukować ich wpływ na aspekty pracy, które wiążą się z największą odpowiedzialnością.
Spójrzmy na to w ten sposób: w każdej grupie osób znajdzie się taka, która jest wyjątkowo mała podatna na stres i presję oraz reaguje histerycznie, bądź "chorobowo" (omdleniem? ucieczką? nie wiem, ale chodzi o coś w tym rodzaju) na sytuacje, które stres generują. Normalka, no. Można by rzec nawet: "szkoda takiego człowieka, niech sobie żyje w spokoju". Ale co by było, gdyby takie osoby przyjmować jako kontrolerów lotu na lotniskach? Jakby nam się latało samolotami ze świadomością,że ktoś odpowiedzialny za ściąganie je na ziemie może rzucić wszystko w cholerę i nawiać, gdy tylko idzie coś nie tak?
A co, jakby operował nas chirurg, któremu strasznie trzęsą się ręce? A co, jakby kierowca naszego autobusu był niedowidzący? I tak dalej, i tak dalej.
Niektórzy do tego nie dorośli.
Życzę konsekwencji!
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...